niedziela, 16 września 2012

Rozdział 5: Fałszywe wnioski.



Impreza rozpoczęła się jakby na nowo. Do towarzystwa dołączyli po krótkim czasie Naruto z Hinatą, którzy siedzieli na górze ponad godzinę. Ostatecznie, wszyscy zapomnieli o niemiłych incydentach i pogrążyli się w dobrej zabawie.
Ona na ten przykład rozmawiała z Kibą, albo wywijała na parkiecie z dziewczynami. W międzyczasie do Uzumakiego zadzwoniła Tenten, chcąc pilnie rozmawiać z Temari. Jak się okazało, Sukima poszedł za nią do domu, mimo, że tego nie chciała. W końcu ochłonęła, a dzięki swojemu towarzyszowi nie złapała doła. Temari coraz bardziej czuła, że Sukima nie jest takim złym facetem.
Ino ledwo trzymała się na nogach, stojąc tylko i wyłącznie dzięki temu, że Kiba ją podtrzymywał. Jeśli natomiast chodzi o Sakurę, nawaliła się jeszcze bardziej - Idate jednak nie spuszczał jej z oka. Mogła dziękować losowi za takiego przyjaciela, ew... faceta. Kto to teraz wie?
Temari miała dość owej atmosfery. Połowa obściskiwała się w każdym kącie salonu, zaś druga leżała na podłodze z nadmiaru procentów. Nigdzie również nie dostrzegała Shikamaru, którego rzekomo próbowała olewać. Miała ochotę po prostu się przewietrzyć, więc wyszła na taras. Tam, oparła łokcie o barierki, przyglądając się z zachwytem Konosze objętej barwami nocy. Było nie tylko ładnie, ale również niewyobrażalnie cicho. Uniosła wzrok, obserwując przez dłuższą chwilę gwiazdy.
- Też chciałaś odpocząć?
Odwróciła gwałtownie wzrok, dostrzegając Choujiego. Wyglądało na to, że przyszedł tu jeszcze przed nią i usiadł na dachu, ale nawet go nie zauważyła. Uśmiechnęła się lekko, wskakując na miejsce tuż obok niego.
- Coś w tym stylu - wyjaśniła wymijająco. - Jak się czujesz? - dodała troskliwie, zatrzymując na nim swoje spojrzenie. Uśmiechnął się uspokajająco, patrząc prosto w jej oczy.
- W porządku, Temari. Gdybym przejmował się kimś takim jak Risou, już dawno popełniłbym samobójstwo, czy coś.
Roześmiała się, słysząc jego lekki, wyluzowany ton. Lubiła Choujiego.
- Tu masz rację - wzruszyła ramionami. - Właściwie nie pytałam o nią, wiesz? Coś innego cię trapi - zauważyła, unosząc badawczo brew. Zauważyła to tuż po tym, jak przyszła - ponadto, mniej więcej godzinę po rozpoczęciu całej imprezy widziała, jak Shikamaru i Chouji sprzeczali się o coś w kącie. Wyglądało to na coś poważnego, a przecież oni praktycznie nigdy się nie kłócili.
- Jesteś bardzo bystra - podrapał się po głowie, wypuszczając z ust powietrze. - To nic istotnego, możesz mi wierzyć. Bardziej martwię się o ciebie. Jestem wdzięczny za to, że wstawiłaś się za mną i Hachi, wbrew pozorom to bardzo miła dziewczyna. Tylko.. nie sądzę, że to dobry pomysł, żebyś robiła sobie wroga w Warui. Ona jest, sama wiesz..
- Córką feudalnego - dokończyła za Akimichiego. - Co z tego? To nie zmienia faktu, że nie dam sobą manipulować. Ani obrażać swoich przyjaciół - utrzymywała twardo, zaciskając dłoń w pięść. Ta wywłoka naprawdę działała jej na nerwy, choć widziała ją pierwszy raz w życiu.
- Właśnie dlatego darzę cię taką sympatią i podziwiam. Od początku mówiłem Shikamaru, że wcale nie jesteś zadufaną w sobie wredotą. Masz specyficzny charakter, prawda? Jesteś bardzo twarda na zewnątrz, choć łatwo cię zranić. Ponadto, zawsze wstawiasz się za tymi, na których ci zależy. Taka kobieta to skarb - uśmiechnął się, czochrając jej grzywkę. Nie potrafiła się powstrzymać i odwzajemniła ten gest, dziwiąc się samej sobie. Chouji coś w sobie miał. Nie wiedziała, czy to jego dobre serce działa na nią tak, że byłaby w stanie zaufać mu od tak, pstrykając palcem. Była jednak pewna, że nie to nie byłby błąd.
- Shikamaru to leniwy palant, który często widzi tylko czubek własnego nosa - prychnęła, nie mogąc się powstrzymać, by tego nie skomentować. - Cieszę się, że tak uważasz. Chociaż sama muszę przyznać, że ciężko ze mną wytrzymać.
- To nieistotne, jeśli mężczyzna naprawdę cię pokocha - zapewnił. - Poza tym, on tylko sprawia wrażenie obojętnego. Jest zbyt leniwy na wiele rzeczy. Co nie zmienia faktu, że mu na tobie zależy. A ty nie powinnaś rywalizować o niego z Risou, bo..
- Nie mam zamiaru rywalizować z tą dziewoją, bo rozpierdalam ją już na starcie - fuknęła z oburzeniem, chcąc jednocześnie zakończyć temat Warui. - Zależy? Nie zastanawiałam się nad tym - skłamała, zagryzając delikatnie wargę. Odpowiedział jej jedynie szeroki uśmiech Choujiego, który najwyraźniej przejrzał ją na wylot. Rzeczywiście było widać, że zależy jej na Shikamaru? Czyny co prawda mówią same za siebie, ale ona przed samą sobą nie przyznawała się do tego, że mogłaby coś do niego poczuć.
- Strasznie przypominasz jego matkę.
- Jesteś drugą osobą, która mi to mówi. On raczył mnie o tym poinformować już jakiś czas temu - burknęła, odgarniając za ucho kosmyk włosów. Usłyszała chichot mężczyzny, jednak nie skomentowała tego w żaden sposób. Chciała kontynuować poprzedni temat. - Co jest, Chouji? Widziałam, jak się z nim kłócisz. Od tamtej pory się do siebie nie odzywacie, prawda?
Uniósł ze zdziwieniem brwi, jednak w końcu westchnął. Przeniósł spojrzenie na wioskę pogrążoną w ciemności i pokiwał głową.
- Shikamaru nie potrafi czegoś zrozumieć. Nie potrafi zrozumieć, co to znaczy kogoś naprawdę i bezgranicznie kochać.
Milczała. Co prawda, sens tych słów doszedł do niej nadzwyczaj szybko, ale nie cała reszta.
- Bo jest bezdusznym ignorantem, który bawi się kobietami - spróbowała wyjaśnić, choć sama do końca tak nie uważała. Może wmawianie sobie pewnych rzeczy było po prostu łatwiejsze, niż wierzenie w to, co prawdziwe? - O co dokładnie ci chodzi?
Przez krótką chwilę milczał, strzelając palcami. Wydawało jej się nawet, że to dla niego niezła zabawa.
- Zakochałem się w pewnej kobiecie. Właściwie, w dziesięć lat starszej członkini ANBU, która dwa lata temu straciła narzeczonego. Według niej była to tylko przyjaźń, dla mnie coś więcej. Potem się ze sobą przespaliśmy, to był impuls. Teraz ona na wszelkie sposoby stara się mnie unikać. Nie potrafi ze mną porozmawiać, stosuje pośredników, typu Kurenai czy Shikamaru. A on twierdzi, że zwariowałem i nie wiem co w życiu jest istotne. - Zawiesił na chwilę głos, zastanawiając się, czy kontynuować. - Nazywa się Yuugao.
Rozchyliła niepostrzeżenie wargi, równie szybko je zamykając. Sędzia egazminu na chuunina, Hayate Gekko. Mogłaby dać sobie głowę uciąć, że to właśnie był jej mąż. Nie miała z tamtym okresem najlepszych wspomnień, bo wioska piasku stanęła przeciwko Konosze, głównie z winy jej ojca. Nie miała na to wpływu, ale żałowała, że musiała wtedy wykonywać rozkazy.
- Wiem, która to - odparła nieco zachrypniętym głosem. - To nierozsądne, że się z nią przespałeś. To, że w ogóle pozwoliłeś sobie, żeby się w niej zakochać.
- Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno - odpowiedział cicho, uśmiechając się zadziornie. - Niczego nie żałuję. Kiedyś to zrozumiesz, Temari. Szybciej, niż myślisz. Jeśli przestaniesz się oszukiwać. Oboje przestaniecie.
Pokręciła energicznie głową, chcąc zaprzeczyć tym idiotycznym insynuacjom. Nie było mowy, żeby pozwoliła sobie na to, by zakochać się w Narze.
- Między mną a Narą nic nie ma. Nie ma i nigdy nie będzie, dociera? Nie pozwolę sobie na to. Teraz muszę się skupić na ważniejszych sprawach niż miłość, a poza tym.. jesteśmy z innych wiosek - wyciągnęła tylko niektóre argumenty, ale już po chwili zrozumiała, że to te bardziej idiotyczne. Co to wszystko miałoby do rzeczy, gdyby go pokochała? Chouji kochał kobietę, mimo tego, że okropnie go raniła. Mimo tego, że go wykorzystała.
- Wiesz, mógłbym spróbować ci uwierzyć, gdybym dzisiaj nie widział jak się całujecie. Nie chodzi tylko o ciebie, ale znam Shikamaru lepiej niż siebie samego. Patrzy na ciebie w sposób, którego sam nie byłby w stanie odgadnąć. Jesteś jego nierozwiązalną tajemnicą. Jedyną zagadką, na którą nie ma sposobu. Intrygujesz go, a w głębi duszy on coś do ciebie czuje. Ty też. Inaczej ten pocałunek byłby podobny do tego, jaki zaprezentowałaś z Kibą. Ekhm, nie mam racji? - Zapytał z rozbawieniem, dostrzegając, że kobieta już otwiera usta, żeby coś powiedzieć. - Nie komentuj. Przemyśl. Oboje wiemy swoje.
Zmarszczyła brwi. Te słowa rzeczywiście dały jej wiele do myślenia. Co, jeśli Chouji miał sporo racji? Shikamaru. Wmawiała sobie, że go nie cierpi. Mimo to, lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. Twierdziła, że nie ma w nim nic zachwycającego - ale jednak to jego najbardziej chciała pocałować. Powtarzała, że jest jej obojętny, ale mimo wszystko za nic nie chciałaby, żeby coś mu się stało. Kłopotliwe paradoksy.
Kłopotliwe. Strzał w dziesiątkę.


***

Nie potrafił znaleźć sobie miejsca, od całej tej sytuacji z Nejim i Tenten. Chociaż, powinien właściwie powiedzieć, że od czasu pocałunku z Temari. Początkowo starał się ją znaleźć, ale tylko raz przemknęła mu przed oczami - w chwili, kiedy zaczęła bronić Choujiego. Shikamaru nadal uważał, że nie powinna robić sobie wroga w Risou, ale chyba niewiele miał tutaj do gadania. Wiedział, że z siostrą Kazekage się nie zaczyna, niezależnie od tego z jakiej rodziny się pochodzi.
Ciągłe pary, które napotykał w każdym miejscu w domu zaczynały go irytować. Skierował więc swoje kroki do jedynego miejsca, w którym nie było jeszcze widać napalonych na siebie nastolatków - do baru. Co również było dla niego niespodzianką, spotkał tam osobę, co do której był stuprocentowo pewny, że już dawno opuściła ten dom.
- Więc postanowiłeś zatapiać swoje smutki w alkoholu, kiedy Sukima prawdopodobnie pieprzy Tenten? - Prychnął, zajmując miejsce tuż obok kumpla. Nie do końca miał to na myśli, bo nie podejrzewałby o to brunetki, chciał raczej zdenerwować tego mężczyznę i co nieco mu uświadomić.
- Zamknij pysk - warknął ostro w stronę Shikamaru, ledwo przechylając butelkę z wódką. Nalał jej tak, że zaczęła wylewać się z kieliszka, ale nie wyglądał na przejętego. Wypił całość za jednym razem, nawet się przy tym nie krzywiąc. Zaciskał usta w wąską linię, a dłoń w pięść.
- Jak bardzo musisz się nawalić, by o niej zapomnieć? Tak w ogóle się da? - kontynuował Nara, przyglądając się przyjacielowi z politowaniem. Neji nie widział świata poza Tenten, ale paradoksalnie robił wszystko, byleby to ukryć. Nara od zawsze próbował zrozumieć ową logikę, ale nie potrafił. Co miłość robiła z ludźmi? Chouji bronił kobiety, która go wykorzystała i ślepo za nią podążał. Neji ranił kobietę, którą kochał, twierdząc, że robi to dla jej dobra. Naruto od lat wpatrywał się w Sakurę, nie dostrzegając Hinaty, której świat kręcił się z kolei wokół Uzumakiego. Nara sądził, że lepiej byłoby się nigdy nie zakochać. Miłość to piękne uczucie, ale równie bolesne i wyniszczające. Zawsze robił wszystko, byleby nie dopuścić do siebie tego uczucia. Traktował kobiety przedmiotowo i wszystko szło po jego myśli, dopóki ona nie pojawiała się w pobliżu. A z każdym kolejnym razem, gdy ją widział, coraz bardziej nie miał ochoty jej zostawiać.
- Nie da - odpowiedział łaskawie, uderzając czołem w blat baru. Shikamaru westchnął, czując, że nawet nieco mu żal Hyuugi. Problem w tym, że prawdę znali tylko on i Lee. No, poza tym wszyscy, którzy kiedykolwiek widzieli Nejiego w towarzystwie Tenten, bo trudno było tego nie zauważyć. - Czy ja jestem jakiś inny? Psychiczny? Powinienem się leczyć, skoczyć z mostu czy robić sobie krzywdę, żeby w końcu docenić to, że moje marzenie jest na wyciągnięcie ręki, a ja robię wszystko, żeby to stracić?
Wstawiony kuzyn Hinaty przeniósł swój wzrok na Narę, oczekując jakiegoś ratunku. Shikamaru powstrzymał się od parsknięcia śmiechem widząc owy wyraz twarzy. Wyrażał pełno goryczy. Ponadto, wodził oczami nawet po suficie, więc nietrudno się było domyślić, że jest pijany.
- Jesteś idiotą - wzruszył nieporadnie ramionami. - Dlaczego nadal próbujesz sobie wmówić, że z każdym będzie jej lepiej, niż z tobą? Nie jestem dobry w takich rozmowach, są zbyt kłopotliwe. To zajęcie dla bab. - Jęknął, opierając twarz na dłoni. Kątem oka wciąż zerkał na Hyuugę, którego twarz wcale nie wyrażała ulgi. Zmusił się do tego, by kontynuować wypowiedź zgodnie z tym, co sam czuje. Czasami można się poświęcić dla przyjaciół i posłuchać o ich upierdliwych problemach. - Chodzi mi w każdym razie o to, że to nie skończy się dobrze. Neji, ona spotyka się z dilerem. Poza tym, nie da się ukryć, że to Sukima jest liderem fuko.
- Przecież wiem - burknął, przyciągając drugi kieliszek i wypełniając oba trunkiem. - Myślisz, że chcę, żeby się z nim spotykała? Nie mam kontroli nad jej życiem. Boję się miłości, Shikamaru. Tego, że wszystko spierdolę. Boję się jej łez, a dzisiaj je oglądałem.. - nawijał cicho i powoli, ale z wyraźnym przejęciem. Nara uniósł skrycie kącik ust ku górze. No proszę, więc wcale się nie pomylił. Przejrzał Hyuugę na wylot, chociaż sam za nikim się nie rozgląda, co?
- Więc dalej się dołuj i spotykaj z tą idiotką, byleby nadal ranić kobietę, którą kochasz. To brzmi naprawdę logicznie - prychnął, kręcąc głową. Zdał sobie nawet sprawę, że nabrał tego nawyku właśnie do Temari. Zaklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że znów przeszła mu przez myśl.
- Ja jej nie uszczęśliwię. Nigdy - wciąż obstawiał przy swoim, podtykając pod nos Nary kieliszek. Stuknęli się nimi, po czym oboje pozbyli się ich zawartości. - Jeśli ktoś ją zrani, to zabiję. Ale jeśli tym kimś miałbym być ja..
- Nie zniósłbyś jego - dokończył Nara. - Nie rozumiem tego toku rozumowania. Boisz się związku, miłości. Tego, że ją zawiedziesz. Efekt? Jesteś nieszczęśliwy, ona tym bardziej. Nie widzisz, jak chore są twoje ruchy, Neji? - Westchnął, wbijając wzrok w trunki stojące naprzeciwko. Zastanawiał się, czy ten raz nie być świetnym przyjacielem i nie wypić z nimi tyle alkoholu, że nie obudziliby się przez dwa dni.
- Są - przytaknął. - Ale ona w końcu będzie z kimś szczęśliwa. Tak, jak nie mogłaby być ze mną. Tenten marzy o pewnej rzeczy. Ja jej tego nie dam, rozumiesz? Nie warto więc nawet zaczynać. Za bardzo ją kocham. Wiem, że byłaby ze mną mimo wszystko, ale nie wyobrażam sobie tego bólu w jej oczach. Znasz powód. Koniec tematu.
- To żadna wymówka, kretynie - warknął, zaciskając dłoń w pięść. - Robisz z siebie pierdoloną ofiarę. Nienawidzę tchórzy i sierot. Masz rację, lepiej, żeby zaszła w ciążę z Sukimą, kiedy będzie naćpana, niż była z facetem, którego kocha - był tak ironiczny, że było to niespotykane nawet dla niego samego. Rzadko kiedy ktoś wyprowadzał go z równowagi do tego stopnia, ale koniec tolerowania tych wyskoków Hyuugi. Dzisiaj przegiął. - Mam dość tego, że ją ranisz. Ona również jest moją przyjaciółką. Gwarantuję ci, że jeszcze jeden wyskok i sam dam ci w pysk. Zmądrzej w końcu. Albo dorośnij. Świat nie kręci się wokół ciebie - wysyczał, schodząc z krzesełka i znikając gdzieś w środku tłumu. Neji właśnie doprowadził go do piekielnej skrajności. Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to można pokonać każdą przeszkodę - przynajmniej tak powtarzał Chouji, a Shikamaru uparcie starał się w to wierzyć.

***

Rozmowa z Choujim trochę się przedłużyła. Sama nie spodziewała się tego, że przesiedzi z nim na dachu całą godzinę, tym bardziej, że dochodziła trzecia w nocy. W końcu jednak pożegnała się z Akimichim, z zamiarem udania się jeszcze do salonu. Chciała znaleźć Shikamaru i poważnie z nim porozmawiać.
Jakiż czekał ją zawód, gdy zamiast znalezienia go, dostrzegła na kanapie Risou, siedzącą do niej tyłem - na kolanach jakiegoś kolesia. Westchnęła, postanawiając zakopać na chwilę topór wojenny. Ruszyła w jej kierunku, chcąc zapytać o to, gdzie znajdzie Narę - ale stanęła jak wryta, dostrzegając za czarnowłosą wysoki kucyk. Uniosła brwi, gdy każda komórka jej ciała starała się zaprzeczyć owym domysłom. Było to jednak bez sensu, bo po chwili Risou na chwilę oderwała swoje zachłanne usta od chłopaka. Tym razem Temari nie mogła udawać, że tego nie widzi - siedział tam Shikamaru, wpatrzony w swoją koleżankę jak w obrazek. Po prostu nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Jej nogi same skierowały się do wyjścia.
Przez kilka pierwszych ulic po prostu przebiegła. Później zatrzymała się na chwilę, ciężko oddychając. Nie była z Narą, mógł robić co tylko chciał. Więc dlaczego to tak bolało? Mało tego, dlaczego miała nieodparte wrażenie, że mogłaby się przez to rozpłakać? Przecież nic jej z nim nie łączyło. Ale..
Bez ale. Nic.
Nasłuchała się za dużo Choujiego, który zbyt pozytywnie patrzy w przyszłość i sama zaczęła bujać w chmurach. Wyprostowała się dumnie, kierując się żwawym krokiem dalej. Już nie biegła. Nie była zszokowana czy smutna, była raczej wściekła na tego idiotę. Ponadto, postanowiła nie zawracać sobie tym głowy. Była tutaj ze względów czysto służbowych, więc nawet ta impreza była niewypałem.
Pocałunek.
Jęknęła, przyśpieszając kroku. Noc była wyjątkowo piękna, ale nie potrafiła teraz tego docenić. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, byleby Kankurou nie zobaczył, w jakim jest stanie. Domyśliłby się, że to zasługa Nary. Ba, niezależnie od tego, czy dostałby na to potwierdzenie - Shikamaru zostałby chyba zadźgany toną kunai. I na wszelki wypadek Gaara potraktowałby go swoją piaskową trumną.
Shikamaru. Nara. Nara. Shikamaru.
Złapała się za głowę, gwałtownie nią kręcąc i czochrając swoje włosy. Warczała przy tym, zupełnie jakby była rozzłoszczonym wilkiem. Czemu musiała o nim myśleć?
- Idź sobie! - rzuciła rozpaczliwie w przestrzeń, spuszczając głowę i przyglądając się przez chwilę swoim koturnom.
- Przepraszam, myślałem, że mnie nie zauważysz.
Odwróciła gwałtownie głowę, słysząc męski głos. Uniosła brwi, widząc wychodzącego zza rogu Kibę. Skrzyżowała ręce na piersiach, prychając nieznacznie. Pięknie, musiała wyglądać jak wariatka, kiedy biegła i wyrywała sobie włosy z głowy. W przenośni. Postanowiła jednak udać, że pojawienie się mężczyzny wcale jej nie zdziwiło.
- To się pomyliłeś - mruknęła. - Czego?
- Zauważyłem, jak wychodzisz z imprezy. Zadowolona nie byłaś, więc postanowiłem iść za tobą. I sądzę, że nie powinnaś jeszcze iść do domu - uśmiechnął się łobuzersko, od razu powodując u niej dziwne skojarzenia. Nie, nawet Kiba nie byłby na tyle lekkomyślnym podrywaczem, by składać jej takie propozycje. W każdym razie, nie miała go za debila.
- Jest trzecia w nocy. Gdzie powinnam iść, jak nie do domu? - Zapytała poirytowana, nie spuszczając wzroku z Inuzuki. Ten westchnął, wzruszając ramionami i podszedł nieco bliżej niej. Zatrzymał się na szczęście na bezpieczną odległość, uroczo się uśmiechając. Była wściekła na siebie, że jeszcze go nie olała i nie poszła do domu. Kiba był niezwykle przystojny. Prawie jak jego leniwy kolega.
- Może się ze mną przejdziesz? - Zaproponował, ruszając z rozbawieniem brwiami. Pokręciła głową, odwracając się do niego plecami. Musiała być silna, wrócić do swojego normalnego "ja" i zacząć traktować innych chłodno.
- Nie, raczej podziękuję. Trzymaj się - machnęła dłonią na pożegnanie, po czym ruszyła dalej. Usłyszała za plecami śmiech bruneta.
- Zakład, że zmienisz zdanie gdy tylko skręcisz w prawo? - Krzyknął, ale kompletnie go zignorowała. Niby dlaczego miałaby zawrócić? Jeszcze szybciej ruszyła w stronę domu, jednak gdy tylko skręciła w prawą stronę, stanęła jak wryta. Kilkanaście metrów dalej, przed tymczasowym domem jej i jej braci - stał Kankurou, całujący się z Haną. Przez moment miała ochotę tam pójść i zrobić mu awanturę, ale ostatecznie się poddała. Był dorosły, miał prawo robić to, co tylko chciał. Wzięła głęboki wdech, po czym obróciła się do tyłu. Kiba wciąż stał w tym samym miejscu, lekko się uśmiechając. Naprawdę był przystojny. Zrobiła kilka kroków w jego stronę, zatrzymując się może kilka centymetrów naprzeciwko niego.
- Gdzie idziemy? - Zapytała, słysząc pełen satysfakcji śmiech przyjaciela. Zaraz potem zobaczyła, jak ściąga z siebie bluzę i bez żadnego ostrzeżenia, zakłada ją na jej ramiona.
- Na początek to załóż, bo jest zimno.
Uśmiechnęła się szczerze, składając na jego policzku delikatny pocałunek. Kiba był przeciwieństwem frajera.
- Dziękuję. Rozumiem, że już wcześniej ich widziałeś, co? - Skrzywiła się, biorąc chłopaka pod ramię. Ten zachichotał, ruszając w kierunku jakiejś zaciemnionej uliczki.
- Chodzi ci o moją siostrę i twojego brata? Ano. Najwyraźniej nasze rody do siebie ciągnie.. - spojrzał na nią z wyraźną aluzją w oczach. Przygryzła wargę, słysząc, jak banalnie to brzmi. Właściwie spodziewała się raczej tego, że Kiba zrobi coś Kankurou, ale najwyraźniej nie każdy brat ma mordercze zapędy. To jej trafiło się dwóch kretynów.
- Różnisz się od moich braci. Oni mają bzika na punkcie tego, z kim się spotykam.
- Chodzi ci o to, że nie pilnuję Hany? - mruknął pytająco, wznosząc wzrok ku niebu. - Po prostu jej ufam. Wiem, że nie jest głupia, a jeśli mimo to ktoś jej coś zrobi, nie ręczę za siebie. Poza tym, jak już przymykam oko na to, że spotyka się z twoim bratem, zawsze mam coś w zamian. - Jego głos był przesycony szczęściem, co nieco wznieciło w niej ciekawość.
- Co masz na myśli? - zapytała w końcu, nie zatrzymując się nawet na chwilę. To dziwne, że tak bardzo ufała ludziom z liścia. Przynajmniej niektórym.
- Kiedy Kankurou czepi się, że dowalam się do jego siostry, wypomnę Hanę.
Parsknęła, widząc jak szeroko się wyszczerzył. Faceci. Z jednej strony są tak mało skomplikowani, a z drugiej nie da się ich zrozumieć. To zawsze będzie odwieczną zagadką kobiet. Jak ktoś, kto ogółem jest dość powierzchowny - może w sobie kryć tak wiele uczuć? Bardzo często sprzecznych.
Przez kolejne dziesięć minut szli w całkowitej ciszy. Kobieta zastanawiała się, w jakie miejsce chce zaciągnąć ją Inuzuka, jednak o nic już nie pytała. W końcu stanęli przed górą hokage. Spojrzała na niego z powątpiewaniem, ale nic nie odpowiedział na owy gest, ciągnąc ją od razu na samą górę.
Po dłuższej chwili oboje siedzieli na głowie Czwartego, przyglądając się Konosze pod osłoną nocy. Kobieta musiała przyznać, że widok był doprawdy piękny, choć z owego "miejsca Shikamaru" widok był jeszcze bardziej niesamowity.
- W ogóle można tu przesiadywać? - zapytała niepewnie, zerkając na mężczyznę obok. Znowu dojrzała na jego twarzy szeroki uśmiech, dostrzegając, że jego oczy cudownie błyszczą się w świetle księżyca.
- Kogo to obchodzi? - zapytał, przenosząc swoje spojrzenie na nią. Dostrzegła dziwny błysk w jego oczach. Nigdy wcześniej nie myślała o Kibie w taki sposób. Jedynym facetem, o którym jakoś wyjątkowo nie mogła zapomnieć był właśnie Nara. Nie zwracała uwagi na to, że ktoś inny z Konohy mógł traktować ją w jakiś specjalny sposób.
- Nie widziałam z tobą Akamaru, od kiedy tu jestem. Coś się stało? - Rzeczywiście była zmartwiona, bez niepotrzebnego udawania. Wiedziała, że duży, biały pies był nie tylko najlepszym przyjacielem Inuzuki, ale również jego kompanem w walce. Nigdy nie widziała ich osobno, toteż ją to zaciekawiło.
- Po ostatniej misji musiał odpocząć, jest u mojej siostry - wyjaśnił, jednak widząc jej pytający wzrok, postanowił kontynuować. - Hana prowadzi klinikę. Jest świetnym medic-ninja, ale w wiosce jest uznawana przede wszystkim za weterynarza.
- To świetnie! - zauważyła Temari, wbijając wzrok w przestrzeń. - Szukałam kogoś, kto mógłby pomóc mi w nabyciu umiejętności medycznych. Na początku myślałam, żeby poprosić o to Sakurę, ale na pewno nie będzie miała teraz czasu. Mało tego, że pomaga w szpitalu, to i z Idate zaczynają się problemy - westchnęła, kładąc głowę na ramieniu Inuzuki. Ktoś, kto patrzył na to z boku mógłby przyznać, że wyglądają jak para przyjaciół. Problem w tym, że to nie była zwyczajna przyjaźń. Przyjaźnią mogła nazwać to, co łączyło ją i Choujiego. Czyżby sama czuła miętę do właściciela Akamaru? Bzdura. Może po prostu chciała zrobić komuś na złość? Albo, osobiście poczuć się lepiej?
- Chciałabyś jutro odwiedzić moją siostrę w klinice? Po południu idę po psiaka i mógłbym cię zabrać. O ile chcesz oczywiście.
- Serio? - zapytała z podekscytowniem, odwracając się tak, by móc spojrzeć mu w oczy. - Byłoby świetnie. Może czegoś bym się nauczyła, poza tym.. Kamatari jeszcze nigdy nie była u weterynarza - była najwyraźniej zadowolona z tego przebiegu sprawy, o Inuzuce nawet nie wspominając. Wyglądał na wniebowziętego, przyglądając się jej praktycznie bez ustanku.
- Jesteśmy umówieni - skomentował, kiedy znowu odwróciła od niego wzrok. Choć przyglądała się obecnie budynkowi hokage, wciąż czuła na sobie jego spojrzenie. - Temari?
Odwróciła się ponownie w jego stronę, dostrzegając w jego spojrzeniu coś dziwnego. Może nawet nieco nieodgadniętego. Wydawał się jednocześnie zamyślony i niepewny. W końcu jednak złapał dłonią, jej podbródek, delikatnie się nad nią nachylając. Klęła w duchu, że jednak się na to odważył, bo jak najbardziej starała się temu zapobiec.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem - wyszeptał.
- Ile dziewczyn przede mną to usłyszało? - zapytała podejrzliwie, chcąc nieco rozładować atmosferę. Od razu dostrzegła delikatny uśmiech na twarzy chłopaka.
- Ważne, że tym razem mówię to szczerze - zapewnił, nie bawiąc się dłużej w kotka i myszkę. Nachylił się jeszcze bardziej, z zamiarem pocałowania jej, ale odwróciła się w bok. W ten sposób poczuła jego usta na swoim policzku.
- Przepraszam Kiba. Nie mogę.
- Rozumiem - odpowiedział, zadziwiająco również dla niej. - Jesteś inna. Wyjątkowa. Nie tak jak każda, dlatego mi się spodobałaś. Ba, spodziewałem się takiej reakcji. Gdybyś dała się pocałować, szczerze by mnie to zdziwiło.
Parsknęła śmiechem, nie dowierzając, że ten chłopak potrafi znaleźć wyjście w każdej sytuacji. Wiedziała, że miał głęboką nadzieję, iż odwzajemni pocałunek, ale najważniejsze, że nie był zły.
- Ale, wypić się chyba ze mną zgodzisz? Będziemy leczyć kaca przez dwa dni - zapewnił, wyciągając zza jakiejś skałki trzy butelki wódki. Tym razem roześmiała się nieco szaleńczo, wyrywając jedną z jego dłoni.
- Mój kac jest do zniesienia, więc upijmy się tak, że nie będziemy w stanie wrócić do domu - zaproponowała, przykładając sobie butelkę do ust. Piła z gwinta czystą, choć paliło ją w gardle. Ta noc jeszcze się nie skończyła.


***

Risou składała mu co prawa niemoralne propozycje, ale nie mógł z nią zostać. Nie potrafił. Po rozmowie z Nejim wypił z nią jeszcze więcej, po czym uległ - jak normalny facet pięknej kobiecie. Widział, jak cholernie jej zależało i ciężko mu było odmówić. Poza tym, był niesamowicie wściekły na Temari. Był także pewny, że mało tego, że zaczęła go unikać po tym pocałunku, to wyszła gdzieś z Kibą.
Przełomem wieczoru był moment, w którym Chouji wszedł do salonu i im przerwał. Wtedy Shikamaru zdawał się być kompletnie zdezorientowany. Przyjaciel krótko wyjaśnił, że przez ostatnią godzinę Temari rozmawiała z nim na tarasie, po czym wróciła do domu by odnaleźć właśnie jego. Dopiero wtedy wszystko stało się tak piekielnie jasne. Widziała jego i Risou.
Wyleciał z domu Uzumakiego szybciej niż wiatr, nie słuchając ani krzyków Choujiego, ani zawstydzonej Warui. Kompletnie na nich nie zważał, po prostu jak idiota gnał za Sabaku tylko po to, żeby ją przeprosić.
Pytanie brzmi: za co?
Oboje byli dorośli i nic, poza sprawami służbowymi ich ze sobą nie łączyło. Więc dlaczego tak bardzo zależało mu, żeby nie była zła? Zależało mu na jej sympatii.
Kiedy już znalazł się pod tymczasowym domem rodzeństwa z piasku, zdał sobie sprawę, że światła są zapalone jedynie w pokoju Kankurou. Poza tym, trudno było nie usłyszeć tego co działo się w środku. Jęknął, postanawiając, że odłoży swoje przeprosiny na następny dzień. Skierował się ulicą w stronę swojego domu, klnąc w duchu na to, jak się zachował.
Dlaczego tak mu zależało, żeby ona dobrze o nim myślała? Od zawsze miał gdzieś zdanie innych na swój temat. Robił to, co mu się podobało, bądź nie robił nic - jak nakazywała mu natura. Teraz przyjeżdża ona i odwraca wszystko do góry nogami. Fakt, od zawsze myślał, że jest wyjątkowo intrygująca i piękna. Z drugiej strony jednak, wcale nie różniła się charakterem od jego matki, co powinno skreślić ją już na samym początku.
Jakie to kłopotliwe.
W dodatku zdał sobie niedawno sprawę, że nie wszystkie kobiety są kłopotliwe. Niektóre są łatwe, inne głupie, kolejne wystarczy niewiarygodnie kochać i słuchać tego, co mówią - a Temari była wyjątkiem. Nie zaliczała się do żadnej grupy. Była tak niezwykle zachwycająca, że sam nie miał już siły do myślenia o tym. Nigdy nie poświęcił tyle czasu na to, by rozmyślać o jednej kobiecie. Mało tego, wcześniej nie dopuszczał do siebie tak wielu uczuć, tym bardziej sprzecznych.
Zatrzymał się gwałtownie przed swoją ulicą, kiedy usłyszał w oddali czyjś śmiech. Wydało mu się dość niepokojące, skoro było już po trzeciej w nocy. Odwrócił się niechętnie w stronę góry hokage i dostrzegł tam dwie osoby, których w pierwszej chwili nie rozpoznał. Wskoczył na dach sąsiedniego budynku, wytężając wzrok. Dopiero teraz zrozumiał, że osobami, które siedziały właśnie na głowie czwartego hokage, były znajome mu persony. Temari i Kiba.
Oparł się o komin, kompletnie wbity w ziemię. Przez chwilę otępiale przyglądał się dwójce, ale przestał wytrzymywać, kiedy mężczyzna nachylił się nad blondynką. Zeskoczył z dachu, nie chcąc tego widzieć po raz kolejny. Był tak wpieniony, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Sam nie wiedział, co dokładnie chciał teraz zrobić. Iść tam i dołożyć Kibie, wykrzyczeć Temari, że jest niesprawiedliwa, wrócić do domu, czy porozmawiać z Choujim? Ha, nie wybrał żadnego z tych wyjść. Był tak zdenerwowany, że nogi same niosły go do pewnego domu.
Zatrzymał się pod drzwiami, w które zapukał kilka razy. Jako, że przez pierwsze trzy sekundy nikt mu nie otwierał - ponownie zaczął w nie walić i tak aż do skutku.
W końcu, przeklęte drzwi się otworzyły, a za nimi dostrzegł tą osobę, której tak teraz szukał.
- Shika..
- Mówiłaś, że rodziców nie ma w domu. Nadal ich nie ma, tak? - upewnił się, na co kobieta pokiwała głową. Oddychał dość ciężko, zanim doprowadził się do normalnego stanu po tym marszu. Przez chwilę się zawahał, czy aby na pewno dobrze robi. - Ja.. - zaczął niepewnie, kiedy przed oczami stanął mu obraz Temari w objęciach Kiby. Po raz pierwszy w życiu czuł się jak idiota, goniąc za dziewczyną i dostrzegając ją w ramionach innego.
- Zmieniłeś zdanie? Wejdziesz? - zapytała nieśmiało, a on dopiero teraz dostrzegł, że była w samej, czarnej koszuli nocnej. Zapewne wybierała się już spać, ale jej plany zostaną drastycznie spieprzone. Bez zaproszenia przekroczył prób, zatrzaskując za sobą drzwi i biorąc Risou w objęcia. Całując ją wyjątkowo namiętnie, pozwolił, by kobieta pchnęła go na ścianę. Zaraz potem, oplotła swoje nogi wokół jego bioder, a dłonie wplątała w jego czarne włosy. Czekała na to bardzo długo, a on doskonale o tym wiedział. Jedną dłoń ułożył na talii Warui, zaś drugą zdecydowanie złapał jej pośladek. Teraz nie liczyło się nic - po prostu musiał jakoś ukoić nerwy. I zaspokoić ich oboje. Ta noc się jeszcze nie skończyła..
Pytanie brzmi, czy to aby na pewno dobrze.


*****************************************************

No i mamy kolejny. Dodałam wcześniej, a co.

Mam dla was dwie nowe wiadomości:

1. Rubryka "informacje" pojawi się chyba jutro.

2. Zaczęłam pisać kolejne opowiadanie! Nie myślcie sobie, że porzucam to, o tym nie ma nawet mowy.

Zastanawiam się po prostu nad pisaniem dwóch. To drugie zwie się "Konoha-real-life" i piszę je z takim zapałem, że to zadziwiające nawet dla mnie :D

Nie założyłam jeszcze bloga, bo chciałam się podzielić nowością z wami. Zapytać, co o tym sądzicie i przede wszystkim - wtedy rozdziały na obu blogach pojawiały by się co tydzień, ew co dwa tygodnie - raz tu, raz tu. Zależy, jak bym wyrabiała ze szkołą.

Więc, co sądzicie? :>

I jeszcze jedno!
Czy ktoś z was może zajmuje się robieniem szablonów na blogspota? Albo mógłby mi kogoś polecić? Bo ja oszaleję, jestem nogą z grafiki.

To by było na tyle ;)

PS! UWAGA SPOJLER! Czy wy też jesteście tak podekscytowani mangą jak ja? To, że Tobi to Obito podejrzewałam już od dłuższego czasu, ale ostatni chapter... mam nieodparte wrażenie, że ostatecznie wkroczy jeszcze Rin. I tak pozbędą się z wrogów Obito, a jeśli chodzi o Madarę, to Naruto sam go nie pokona, bo w porę przybędzie Saś i pewnie taki będzie koniec.

Jeśli Gaara nie przeżyje, to oficjalnie strajkuję.

A w ogóle, to wszystko mnie irytuje. Kishimoto wspominał kiedyś, że "nie ma nic między Shikamaru a Temari" (a gówno prawda), chociaż spodziewam się (mam nadzieję), że jednak skończą jako para.

Problem w tym, że coraz częściej myślę w ten sposób o Shiho. No wiecie... SHIkaku, YoSHIno, SHIkamaru, SHIho...  Za dużo się denerwuje. ;x

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam być pierwsza. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wczoraj byłam tak padnięta. Ale skończylam dość wcześnie. Tak właściwie o 10:30. Co za katastrofa ja się nie wyspałam, tylko dlatego, żeby iść do szkoły tylko na półtorej godziny. No ale ciesze, się byłam wcześniej w domu i mogłam się wreszcie wziąść za czytanie.

    Kurde, no nawet nie wiem co mam napisać. Blog jest boski, fabuła i bohaterowie. Genialny Shikamaru, boska Temari i wszystko genialne. Wiem, że się powtarzam, ale ppoprostu już sama nie wiem co mam powiedzieć. Kończą mi się epitety i pomysły na komentarze. Kiepsko.
    A co do rozdziału, to mi się bardzo podoba. Jak mi się zdaje impreza trwa od notki 3 aż do teraz. Ja będe musiała improwizować i zrobić jak najdłuższą impreze u mnie na blogu, ok 3- 4 notki. U ciebie to zarąbiśćie wygląda. I muzyka genialnie dobrana i wszystko. I pojawiają się wszystkie postacie. Co ja moge jeszcze powiedzieć. A tak. Chciałabym tak pisać jak ty, i nie mów że ja też dobrze pisze. Bujać to my ale nie nas. Wiem że zowu się powtarzam, ale brakuje mi słów żeby opisać rozdział. No nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, że Shika będzie chciał sie przespać z córką feudalnego, czy jak mu tam. No i Kiba, który zakochał się w Tem, bez wzajemności. No i jeszcze nasz kochany Kankuro ze swoim PPP. A może się zakochał? WTF? No a najbardziej mnie zdziwiła historia Chojiego, - nidy nie wiem jak się pisze jego imię - i to że zakochał się w narzeczonej czy tam żonie Hayate. To mi się bardzo podoba w twoich opowiadaniach, że używasz też tych bohaterów, o których nie było dużo, jak Idate, Rin, Hana czy no właśnie ta dziewczyna, jak ona ma na imię. No nie ważne.

    A co do pomysłu z nowym blogiem to jest genialny. Używałam już tego słowa? Mówiłam Ci, że mi się kończą przymiotniki. Ludzie słuchajcie, pomóżcie mi ją przekonać, żeby założyła tego bloga, bo naprawde warto. Jest świetny, genialny, boski, nietuzinkowy, Inny, niezastąpiony, wspaniały ... Zna ktoś może jeszcze jakieś epitety? To dopiszcie sobie. No więc, czytałam Prolog i jest awesome - ha coś nowego - i Tem jest tam dziewczyną Hidana. Wróć. Nikt nie widział i niesłyszał o tym co mówiłam. Dobra, moją długą opinie podeśle ci na gg.
    Wiecie, co mi powiedziała wczoraj na gg? Że nie sądzi, że ten blog jest dobry. Rozumiecie to? Moim marzeniem jest tak pisać, a ona uważa że to jest przeciętne. I nie ważne ile razy powiesz, że ja też nie źle pisze, to ja i tak wiem swoje. Czytałam to coś. zwanego "blogiem". Och the Fuck, ale się rozpisałam, mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe.
    P.S. skopiowałam sobie linki do blogów, tych którzy zostawili je w komentarzach. Mam nadzieje, że znajde troche czasu, żeby je poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym, dziękuje za dodanie moich dwóch blogówd do polecanych. To bardzo miłe :) No i ja POLECAM twojego nowego bloga, żeby nie było. No i czekam na nexta :)

      Usuń
    2. No nie! Nie wierzę, że Shikamaru i Temari się aż tak rozminęli! I jestem taka wściekła na tego hipokrytę! Najpierw mówi, że nienawidzi puszczalskich dziewczyn a potem sam do takiej leci! Wrrr! Kiba jest słodki, ale, no, niech się trzyma od Temari z daleka. Neji też się zachowuje jak wariat, chociaż chyba zaczynam rozumieć o co mu chodzi... I w sumie mu się nie dziwię.
      Chouji'ego uwielbiam. Pewnie dlatego, że wkurza mnie ostatnia "moda" na nazywanie empatii słabością... On jest taki kochany, aż chciałoby się do niego przytulić. No i poruszyłaś naprawdę ciekawy wątek.

      Co do mangii... Ja nie uznaję innego zakończenia mangi niż złączenie Shikamaru i Temari. Po prostu nie. Kibicuję im już od pięciu lat więc nawet jeśli dla Kishimoto skończy z Shiho to sama sobie dopiszę zakończenie. Od czego jest fanfiction. A z Saskiem przewiduje podobne zakończenie. Ogólnie przeraża mnie, ze historia Naruto zbliża się ku końcowi. Wiem, że zapłaczę się na śmierć...

      Usuń
  2. No, o swojej fabule sie już w poprzednich komentarzach naczytałas, ja wspomnę o reszcie. Styl spoko, przyjemnie się czyta, nie za lekko i nie na odwrót - ładnie umiarkowane. Dobrze również zrównoważyłas cechy bohaterów, nie ma co się czepiać.
    Co do drugiego bloga - chcesz, masz czas, to pisz :) bylebys nie zawiodła swoich czytelników tutaj :d
    Czekam na nexta i chciałabym Cię jeszcze zaprosić do mnie, również tworzę własną historię, więc może wpadniesz :)
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyłam, nadrobiłam zaległości. Hura ja! Aczkolwiek nie wiem, czy mam się z czego cieszyć, bo skończyło mi się opowiadanie do czytania, a bez niego długo nie wytrwam. Powiem Ci szczerze, że za żadne skarby nie możesz porzucić tego bloga, bo Cię zlinczuję :3 Takie milutkie .. ^^ Ok, nie rozpisuję się już, tylko czekam na nexta. Szkoda, że jednak Shika tak postąpił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gomen! Dopiero teraz znalazłam czas żeby skomentować... i wiesz co? Nie wiem co napisać :P Ale nie będę się jakoś szczególnie rozwodzić, powiem po prostu, ze kocham to opowiadanie i, że trzymasz poziom. Jesteś nawet dla mnie swego rodzaju inspiracją :) Uwielbiam tą skomplikowaną relację ShikaTema. Non stop się mijają, a żyć bez siebie nie mogą. Kawaii!
    Ah, no i u mnie jest nowa notka (w końcu..)

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaa kurde! no nie moge co za głupki -.-''''''' tak się mijają!
    świetny rozdział ale jestem strasznie wkurzona na Shikamaru ;x

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ochotę cię zrzucić z mostu, albo wypatroszyć, albo przypalić, pociahać, a najlepiej wszystko naraz! Było tak ładnie i ... szybko się to skończyło.
    Własnie tym różnimy się od facetów. Temari Kibie odmówiła, a Shikamaru polazł do Rosołu. Wrrrrrr idiota! No idiota. Czy tacy się jeszcze rodzą?
    Kiba zawsze miał u mnie dodatkowy plus. A ty przedtawiłaś go w naprawdę świetny sposób. Ahhhh, tylko takiego sobie do domu kupić ;3
    Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń