poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 6: Mijamy się.



Nad Konohą już dawno wzeszło słońce, któremu jednak nie udało się wyciągnąć z domów większości młodych shinobi. Ba, zostało nawet kilka razy wyklęte przez sam fakt, że za mocno świeci. Powód był bardzo prosty - kac męczył każdą osobę, która wczorajszego dnia odwiedziła dom Uzumakiego.
Temari również nie czuła się najlepiej, gdy tylko jakiś stukot wyrwał ją z krainy Morfeusza. Spróbowała wolno unieść powieki, jednak musiała powtórzyć to kilka razy, nim słońce przestało ją razić. Zaklęła w duchu, czując, jak okropnie chce jej się pić. Już nawet nie chodziło o to, że łyknęła za dużo na imprezie - mogła wypić sporo, ale kac aż tak bardzo nigdy jej nie męczył. Inaczej było w tym przypadku, głównie przez Kibę. Gdyby nie poszła z nim chlać nad ranem, wszystko byłoby dobrze. W rezultacie kompletnie nie pamiętała, co działo się po dwóch pierwszych butelkach.
Zmusiła się do tego, by w jakiś sposób podnieść się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się nieuważnie po pomieszczeniu, po czym zsunęła się z łóżka. Ledwo stanęła na własnych nogach, czując, jak szybko przyszła jej ochota na wymioty.
- Kurwa mać.. - warknęła, bo tylko te dwa słowa przyszły jej teraz do głowy. Skierowała się chwiejnie w stronę drzwi, żeby po dwóch minutach znajdować się już w kuchni. Na kanapie dostrzegła Kankurou, który był najwyraźniej zafascynowany jakiś filmem o niezwykłej kobiecie ninja.
- Ścisz to - ryknęła, wyciągając z lodówki butelkę z wodą. Od razu przystawiła ją sobie do ust, wypijając wszystko do cna. Usłyszała za plecami głupi śmiech swojego brata, któremu najwyraźniej to wszystko się podobało.
- Kac cię męczy, słonko? - Zapytał z udawaną troską, robiąc oczy zbitego psa. Owszem, pierwszy raz w życiu. Jej kac zawsze polegał na tym, że było jej niedobrze, nic ponadto. Tym razem jednak, doszedł jeszcze niewiarygodny ból głowy.
- Ścisz to, bo zaraz zrobię to osobiście i przestanie być miło - ostrzegła, opierając się o lodówkę i przymykając oczy. W ogóle nie miała ochoty ruszać się z łóżka i zapewne nadal by tam leżała, gdyby nie to okropne pragnienie.
- Nie bulwersuj się - westchnął, ściszając szatańskie urządzenie. - Tak na przyszłość, powinnaś być milsza. Osobiście zaniosłem cię do łóżka, pijaku.
- Ja przynajmniej imprezuję raz na jakiś czas, braciszku - zauważyła, mając na myśli jego ciągłe wypady do baru z kumplami, bądź podrywanie dziewczyn na imprezach. W Sunie wszyscy wiedzieli, jaki jest Kankurou poza polem bitwy. - Jak ja w ogóle się tutaj dostałam?
- Mówiłem ni pij za dużo, ale po co słuchać brata? - żachnął się, krzyżując ręce na piersiach. - Podziękuj Kibie. Nie wiem jakim cudem on cię tutaj doczołgał, skoro sam ledwo trzymał się na nogach. Hana wyszła kiedy tylko się pojawiliście, bo uznała, że musi odprowadzić go do domu - widziała, że lalkarz wyraźnie powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem. Miała ochotę prychnąć, jednak tego nie zrobiła - powstrzymała się w samą porę.
- Więc tym razem laska cię olała? - zapytała, wyraźnie zachwycona tą nowiną. - Jestem z niej dumna, w nagrodę dostanie perfumy - oznajmiła, układając usta w niewielki dziubek. Spojrzenie utkwione miała w drzwiach, tak jakby tylko jedna jej część uczestniczyła w tej dyskusji.
- Przesadzasz.
- Nie martw się, tobie też kupię coś na pocieszenie. Nową lalkę, na przykład - rzuciła kąśliwie, wzruszając ramionami. Prawdę mówiąc, kiedy dokładniej przyjrzała się Kankurou dostrzegła jakąś zmianę. Nie był taki jak zawsze, był raczej.. szczęśliwszy?
- Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego jesteś taka niemiła. A co do wieczoru, był nadzwyczajnie udany, jeśli chcesz wiedzieć.
Uniosła z niezadowoleniem brwi. Niemiła? Przecież rzadko bywało tak, żeby rozmawiali jak kochające się rodzeństwo. Kochała Kankurou, był jej starszym bratem i zdawała sobie sprawę, że on względem niej te uczucia odwzajemnia - jednak zawsze się ze sobą droczyli. To było naturalne.
- Jestem niemiła? A ty odpowiadasz tak bez złośliwych uwag? - zapytała niepewnie, odstawiając butelkę po wodzie na blat. - Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem?
- Masz rację, wybacz moje zaniedbanie - mruknął, patrząc na nią spod byka. - Wyglądasz jak milion nieszczęść. Widziałaś się dzisiaj w lustrze?
- Tak, to już bardziej w twoim stylu - westchnęła.
- Mówię serio.
Uniosła brew, wychodząc z kuchni i ruszając do lustra, które wisiało na ścianie przy drzwiach. Ten widok naprawdę ją wystraszył. Jakimś cudem w nocy założyła na siebie koszulkę i spodenki - podejrzewała, że z pomocą Kankurou, który za nic się do tego nie przyzna. Na twarzy miała rozmazany makijaż, zaś włosy sterczały na wszystkie strony w kompletnym nieładzie. Na ich końcu wisiała gumka do włosów, która najwyraźniej już dawno nie utrzymywała ich, tak jak powinna.
- Koszmar - jęknęła, odwracając się na powrót przodem do brata. Nadal siedział na kanapie, choć teraz jego mina była nieco bardziej podejrzliwa.
- Jak impreza, Temari?
- W miarę - odparła. - Nie każ mi się spowiadać, bo wypytam cię o randkę z Haną. - Przekrzywiła głowę w bok, widząc jego nonszelancki uśmieszek. - Serio, zachowaj pikantne szczegóły dla siebie. Wolę nie mieć spaczonej psychiki.
Wybuchnął gromkim śmiechem, na co nawet ona delikatnie się uśmiechnęła. Zamiast jak normalna, przykładna kobieta iść nieco się ogarnąć i doprowadzić do normalnego stanu, wskoczyła na kanapę obok brata. Spojrzała na ekran telewizora, ale akurat trwała reklama. Jej spojrzenie przyciągnął raczej zegarek stojący na urządzeniu.
- Już dwunasta, a Gaary nadal nie ma - zmarszczyła nos, biorąc do rąk poduszkę i kładąc ją między brzuchem a kolanami. - Nie mówiłam ci wcześniej, ale nie sądzę, by to spotkanie trzech Kage było dobrym pomysłem.
- Łapiesz cykora? - zapytał, poruszając charakterystycznie brwiami. - Nie ma się co denerwować, nasz młodszy braciszek da sobie radę. Wątpię, by Tsunade chciała wojny, chodzi o coś innego.. być może dowiemy się, kiedy wróci - odparł szybko, choć w głębi duszy była gotowa się z nim zgodzić. To nie załagodziło mimo wszystko jej wątpliwości. Wciąż coś jej nie pasowało w całej tej układance, ba, miała dziwne wrażenie, że to miało związek z tą imprezą Naruto. Nie organizuje się imprezy po każdej, dobrze wykonanej misji.
Dobrze wykonanej? Zakończonej sukcesem? Misja Naruto zakończyła się sukcesem?
- Czyżby... - zaczęła, a jej tęczówki automatycznie się powiększyły. Do głowy przyszedł jej pewien scenariusz, dzięki któremu ta opowieść złożyłaby się w logiczną całość, ale nie dopuściła do siebie tej myśli. Machnęła głową, by pozbyć się z głowy tych natrętnych domysłów. Zdecydowanie za dużo rozmyślała, to nie zawsze wychodziło na dobre. Po prostu - Hokage czegoś chciała, a Naruto urządził imprezę z nudów. Tak?
Tak.
- Czyżby co?
- Nieważne - odparła natychmiast, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej sprawie. Najlepiej by było, gdyby w najbliższym czasie w ogóle do tego nie wracała i skupiła się na załatwianiu swoich interesów. Tym bardziej, że Gaara później sam im wszystko wyjaśni.
- Wczoraj, kiedy zanosiłem cię do łóżka, powiedziałaś coś dziwnego - skutecznie udało mu się zmienić temat, tak, by ją zaciekawić. Nie pamiętała ostatniej godziny przed zaśnięciem. - Coś w stylu "cholerny palant, nienawidzę go" - zacmokał, bo jej mina z pewnością pozostawiała w tej chwili wiele do życzenia. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę z tego, o kim mówiła. Nara. On był powodem jej spieprzonego humoru, który jakoś udało się naprawić Kibie i procentom. Mimo to, wciąż przed oczami miała obraz jego i całującej się z nim Risou. Zdawała sobie sprawę, że zamiast bawić się w rozwścieczoną kobietę, musi udać, że kompletnie jej to nie ruszyło. Otóż to, nic ich nie łączyło i niech tak pozostanie.
- Jeśli ktoś cię zranił... - wznowił swoją wypowiedź lalkarz, wyraźnie gotowy do tego, by spuścić komuś łomot. Nikt nie miał prawa tknąć jego młodszej siostry, od zawsze to powtarzał.
- Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany - parsknęła śmiechem, co wyszło jej nadzwyczaj naturalnie. - Nikt mi nic nie zrobił. Musiałam mówić o jakimś pijanym idiocie z wioski, czy coś. Prawdę mówiąc nawet nie pamiętam - wzruszyła bezradnie ramionami, nie patrząc bratu w oczy. Od razu zauważyłby, że skłamała. W tej sytuacji wciąż wodził po niej spojrzeniem, jakby miał w sobie mnóstwo wątpliwości - jednak nie zdążył nic odpowiedzieć, bo przerwał im dzwonek do drzwi.
- Ty - oznajmiła od razu.
- Nie ma mowy.
- Papier, kamień, nożyce? - zaproponowała, na co mężczyzna pokiwał twierdząco głową.
Zagrali w ową grę trzy razy, jednak to ona przegrała. Zaklęła cicho, widząc usatysfakcjonowaną minę swojego brata, po czym zeszła z kanapy. Ruszyła niechętnie do drzwi, zapominając całkowicie o tym, jak wygląda.
Nacisnęła na klamkę i pociągnęła ją do siebie, zaś w efekcie zobaczyła swojego gościa. Przez chwilę panowała głucha cisza, bo żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć.
- Cześć, masz chwilę?


***


Jeszcze rano zastanawiał się, czy aby na pewno do niej przyjść. Prawdę mówiąc spodziewał się tego, że od razu dostanie w twarz, ale nie za to co widziała, a za to, czego na szczęście zobaczyć nie zdążyła.
Mimo tego, że zachował się jak cholerny dzieciak i żałował swoich czynów, bojąc się, że prędzej czy później przyniosą one przykre skutki - stał tutaj. Przed jej drzwiami. Widząc, jak mu się przygląda i zdecydowanie nie czuje się najlepiej, wnioskując po jej wyglądzie zewnętrznym. Przyszedł tutaj jak pies, mimo, że już dawno obiecał sobie, że żadnej kobiecie nie da się omamić.
- Mam. Znaczy, zaraz będę miała.. - odpowiedziała, nieudolnie ukrywając zdziwienie. - Zaczekasz?
Pokiwał twierdząco głową, zaś kobieta zniknęła za drzwiami. Zaklął w duchu, opierając się o ścianę domu, w którym obecnie mieszkała. Co on najlepszego zrobił? Posunął się do czegoś, co zrani nie jedną, a nawet nie dwie osoby. I to tylko dlatego, że się wściekł. Ale usprawiedliwienia nie było, bo wściekł się przez coś, do czego sam doprowadził. Jakby tego wszystkiego było mało, po drodze do No Sabaku spotkał swojego znajomego z drużyny ósmej. Ani jeden, ani drugi przyzwoicie się nie przywitał. Wyminęli się na ulicy, ciskając sobie gromami z oczu. Po dłuższym namyśle, sam nie wiedział dlaczego. Od zawsze się kumplowali.
Z rozmyślań wyrwała go kobieta, która właśnie wyszła z domu. Wyglądała całkowicie inaczej niż jeszcze dziesięć minut temu. Jej włosy tradycyjnie były spięte w cztery kucyki, zaś na sobie miała luźne szorty i bokserkę. Swoje spojrzenie zatrzymał dopiero na jej twarzy, która nie wyrażała żadnych pozytywnych uczuć.
- Chciałeś czegoś konkretnego? - mruknęła pytająco, na pozór zachowując obojętność. Wolno ruszyła w jego kierunku, dając mu jednocześnie chwilę do namysłu nad tym, jakich słów użyć. Wziął głęboki wdech, decydując się na rozpoczęcie tej rozmowy.
- Owszem, chciałem cię przeprosić - zaczął niepewnie, ale zaraz wziął się w garść. Głównie dlatego, że przypomniał sobie to, co stało się w nocy. - Nie powinienem był nazywać cię paranoiczką. Nie powinienem też całować się Risou, bo rozumiem, że za to się wściekłaś. Przepraszam.
Uniosła brwi, jakby czekała na ciąg dalszy tej wypowiedzi.
- To tyle? Niepotrzebnie się ubierałam - machnęła ręką, przenosząc wzrok na swoje paznokcie. Już wcześniej zauważył, że zawsze robi to, gdy chce coś ukryć. - Nie masz za co przepraszać, nieco wczoraj przesadziłam. Już szczególnie z pocałunkiem, powinniśmy o tym zapomnieć - stwierdziła, przenosząc na niego pytające spojrzenie. Właśnie, pytające. Jakby oczekiwała, że teraz będzie kolejny ruch i to on zadecyduje, czy rzeczywiście powinni puścić to w niepamięć. Nienawidził tego. Zawsze sprawiała, że jej sytuacja była łatwiejsza, gdy on cały czas rzucał się na głęboką wodę. To była jedna z najbardziej denerwujących rzeczy w tej kobiecie.
- Zapomnieć? Tak, chyba masz rację - potwierdził dość niepewnie, dostrzegając zaraz szeroki uśmiech na jej twarzy. Więc tego właśnie chciała? Nie tyle zdziwił, co po prostu rozbawił go ten fakt. Do zmiany jej decyzji przyczynił się Inuzuka?
- Jeśli to wszystko, to powinnam...
- Coś zjeść - przerwał zdecydowanie. - Wygląda na to, że wstałaś na chwilę przed tym, jak przyszedłem. Kawa i porządne śniadanie w Namicafe? A potem może kino, skoro już jestem twoim przewodnikiem? - Uśmiechnął się zachęcająco w jej stronę. Początkowo wyraźnie chciała odmówić, jednak po głębszym zastanowieniu pokiwała twierdząco głową.
- Ze śniadania skorzystam, ale kino odpada. Umówiłam się z Kibą, idziemy odwiedzić Hanę. Nie łamię danych obietnic - wzruszyła nieporadnie ramionami, wolno go wymijając. Zacisnął szczękę, żeby nie rzucić czegoś obraźliwego. Więc Inuzuka zupełnie nagle zamierza startować do dziewczyny, którą jeszcze niedawno nazywał najgorszą suką na świecie? Fakt faktem, mówił to w sensie pozytywnym, ale za samo nazwanie jej suką powinien dostać w pysk. Cholera. Czemu wszystko tak szybko się zmienia, łącznie z uczuciami? Minęły zaledwie dwa dni, od kiedy ponownie odwiedziła Konohę. A już pojawiało się w nim pełno nerwów tylko dlatego, że największy podrywacz w wiosce wziął się również za nią.
- W takim razie obiecaj mi coś innego - odezwał się w końcu, obracając się na pięcie i doganiając ją. Przeniosła na niego zdziwione spojrzenie, jednak wyglądało na to, że zamierza posłuchać. Samo zwrócenie jej uwagi było sukcesem. - Wieczorem wybierzesz się ze mną w pewne miejsce. Muszę ci kogoś przedstawić.
Nie wyglądała na specjalnie zaskoczoną, a wręcz - na zawiedzioną. Przez głowę przemknęła my myśl, że może wolałaby, gdyby zostali we dwójkę, ale już obiecał pewnej pani, że ją dziś odwiedzi. A, co jak co - ale nie mógł jej zawieść.
- Niech będzie, Nara - mruknęła w odpowiedzi, poruszając z rozbawieniem brwiami. - Uważaj, żebym cię w oczach owego kogoś nie skompromitowała.
Parsknął śmiechem, po czym oboje ruszyli w stronę kawiarni.



***




Starała się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale była na niego wściekła. Nie chodzi o to, za co przepraszał - to rzeczywiście puściła w niepamięć, a przynajmniej starała się to zrobić. Nie miał zaprzeczać temu, że owy pocałunek nic nie znaczył. Była skłonna stwierdzić, że ten mężczyzna powinien nosić spódnicę, bo z pewnością byłby damą w związku. Zwyczajny tchórz i egoista, który nie przejmuje się uczuciami kobiety.
Przenajświętsza Wolo Ognia, a od kiedy ona żywi względem niego jakiekolwiek uczucia? Bzdura. Był po prostu przyjacielem, albo nawet lepiej - jedynie przewodnikiem. Jego towarzystwo było znośne, a dla niego była to tylko część misji do wykonania. Nawet, jeśli oszukiwała tym samą siebie, byleby pozbyć się swoich natrętnych obaw, wolała to niż rzeczywistość.
- Zdecydowałaś się? - Usłyszała w końcu głos Nary, który uporczywie jej się przyglądał. Dopiero teraz zorientowała się, że od kilku minut bezmyślnie wpatruje się w menu i zamiast się na coś zdecydować, rozmyśla o pierdołach.
- Latte i łosoś w cieście fillo - rzuciła w końcu w stronę kelnera, który już wyraźnie się niecierpliwił. Shikamaru nadal nie spuszczał z niej wzroku, czekając na ciąg dalszy zamówienia. Naprawdę chciał, żeby wyjechała stąd kilka kilo cięższa? Wywróciła teatralnie oczami, zerkając przelotnie do karty dań. - Ponadto koktajl truskawkowo-kokosowy i pieczone brzoskwinie z płatkami migdałowymi i miodem. Wystarczająco dużo, nianiu? - Warknęła w stronę bruneta, który teraz szeroko uśmiechał się w jej stronę. Ta kawiarnia rzeczywiście była wyjątkowa jeśli chodzi o desery, bo sama zdecydowała się na coś dzięki ślepemu strzałowi. Aczkolwiek, zbyt częste przychodzenie tu skutkowałoby przytyciem kilku kilo - co prawdę powiedziawszy, kompletnie jej nie obchodziło.
- Dla mnie to samo co dla pani, z tym, że zamiast latte poproszę małą czarną.
- Ale się wysiliłeś - skomentowała, widząc, jak kelner zapisuje zamówienie i znika im z oczu. Mężczyzna oparł się wygodnie o oparcie krzesła, wyciągając się na wszystkie strony. Już wcześniej zauważyła, że się nie wyspał, a w jego przypadku nie było to specjalnie normalne.
- Żeby odespać tą imprezę, powinieneś wstać mniej więcej po bajce dla najmłodszych - zauważyła, marszcząc brwi. - Dlaczego spotkał mnie ten zaszczyt, że postanowiłeś wstać tylko po to, by mnie przeprosić?
- Dręczyło mnie poczucie winy - westchnął sztucznie, co skomentowała jedynie pełnym dezaprobaty wzrokiem.
- Łżesz.
- Nie chciałem, żebyś mi gdzieś uciekła. Szukanie cię po całej wiosce byłoby kłopotliwe, a jeśli nie przeprosiłbym cię wystarczająco szybko, nie odzywałabyś się do mnie przez miesiąc. Kobiety, wbrew pozorom nie są aż tak skomplikowane. - Stwierdził, opierając łokieć na stoliku, a twarz na dłoni. Cały czas czuła na sobie jego spojrzenie - nawet się z tym nie krępował. Co gorsza, zazwyczaj nie zwracała uwagi na to, że faceci zbyt długo jej się przyglądają. Nigdy nie miała z tym problemu, a teraz bała się, że w końcu na jej policzku zawita rumieniec. A to, byłoby już kompletnie idiotyczne.
- Jeśli to miał być komplement, to coś ci nie wyszło - fuknęła z ironią, przenosząc na niego swoje spojrzenie. - Jeśli sądzisz, że dziewczyny są mało skomplikowane, to trafiałeś tylko na te łatwe. Zresztą, o czym my rozmawiamy? Jeszcze wczoraj całowałeś się z Risou - przypomniała z wyraźnym rozbawieniem w głosie, widząc, jak mięśnie jego twarzy od razu się naprężają. Więc się zdenerwował, wspaniale. O to jej właśnie chodziło.
- Więc jeśli Kiba powiedziałby, że kobiety są mało skomplikowane - zawiesił na chwilę, patrząc jej w oczy. - Stwierdziłabyś, że sama jesteś łatwa?
Na dłuższy moment zapadła całkowita cisza, bo kunoichi przetwarzała wszystkie informacje w głowie. Od razu spostrzegła, że było to dość bezczelne, aczkolwiek nie potrafiła od razu na niego naskoczyć. Wolała dojść do tego, dlaczego mężczyzna tak gwałtownie zareagował i od razu wspomniał o Kibie.
- Co sugerujesz?
- Nieważne, zmieńmy temat - mruknął pochmurno.
- Nie, przeciwnie, ciągnijmy go dalej - poleciła. - O co ci chodzi z Kibą?
- Wyszedłem z imprezy chwilę po tobie. Najpierw byłem u ciebie w domu, ale tam byli Kankurou z Haną. Więc... szukałem cię po całej wiosce tylko po to, żeby cię przeprosić. No i widziałem was, nie chciałem przeszkadzać - starał się mówić to jak najbardziej obojętnie, ale jego mimika jak i gesty wskazywały na to, że był wściekły. Z trudem powstrzymała uśmiech, który chciał wtargnąć na jej twarz. Teraz zrozumiała i szczerze mówiąc, to do czego doszła wyjątkowo jej się spodobało.
- Brzmisz, jakbyś był zazdrosny - wtrąciła, przygryzając z rozbawieniem wargę. Przez moment wpatrywali się w siebie bez słowa. Starała się zachowywać tak jak zazwyczaj, ale nie potrafiła. Miała ochotę wstać, podejść do niego i go pocałować. Nie chciała marnować żadnej minuty, którą spędzała w tej wiosce. A mimo tego, co mówiło jej serce - kierowała się jak zwykle rozsądkiem.
- Zabawne. Miałbym być zazdrosny o najbardziej upierdliwą zołzę na świecie? - mruknął, zerkając w okno. Przez chwilę panowała cisza, aż Temari usłyszała, że kelner już kieruje się w ich stronę. - Najciekawsze jest to, że to bardzo możliwe - dodał Nara, co kompletnie ją zszokowało. Właściwie, domyślała się tego, że może być zazdrosny - ale usłyszeć to z jego ust?
Kelner przyniósł im całe zamówienie od razu, więc dłużej nie musieli się z nim użerać. Zastanawiające było tylko to, jak teraz potoczy się ta rozmowa. Najwyraźniej tym razem ruch należał do niej, bo mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto ma słowotok.
- Shikamaru? - zaczęła niepewnie, podnosząc wzrok znad talerza na jego ciemne tęczówki. - To słodkie, że taka męska, szowinistyczna świnia jak ty jest o kogoś zazdrosna. Smacznego.
Dostrzegła w jego spojrzeniu nieznany sobie błysk, a potem szeroki uśmiech na jego twarzy. Świetnie, że zrozumiał, że nie ma dla niej nic trudniejszego niż szczere bycie miłą.



***

Ich krótka, aczkolwiek treściwa rozmowa chodziła mu po głowie przez pół dnia. Po śniadaniu Temari praktycznie od razu udała się do Kiby, a on bezsensownie szukał sobie miejsca w wiosce. Powoli miał dość tego, jak sam się zachowywał. Czemu to wszystko było tak trudne do zrozumienia? Z jednej strony, traktował ją jak inne, piękne dziewczyny. Patrząc na nią i będąc w jej pobliżu, miał ochotę jej dotknąć, pocałować.. miał ochotę uprawiać z nią seks. O, to nade wszystko. Była piekielnie seksowną kobietą, a jej charakter dodawał wszystkiemu jedynie pikanterii. Zawsze zastanawiał się, dlaczego jego ojciec zakochał się akurat w jego matce. Doszedł ostatecznie do przykrych dla syna wniosków, że w pierwszej kolejności poleciał na jej tyłek.
Problemem było to, że była również druga strona całej tej sytuacji. Miał do niej niewiarygodną słabość, nie tylko dlatego, że nie mógł powstrzymać swojej męskiej żądzy. To było coś innego, niezrozumiałego dla niego samego. Od kiedy poznał ją w chwili egzaminu na chuunina, nie potrafił jej do końca rozgryźć. Co lepsze, ich drogi krzyżowały się ze sobą nadzwyczaj często, a jemu się to podobało. Z każdym, kolejnym razem gdy spotykali się w Konosze, bądź na misji.. coraz bardziej nie potrafił ukryć tego, jak bardzo mu na niej zależy.
Zawsze była inna.
Z nią zawsze było inaczej.
Wyjątkowa, piękna, waleczna. Inteligentna.
Żadnej innej kobiety nie traktował w takim sposób. Tak, jakby stworzył sobie trzy wory - zwyczajne kobiety, bliskie mu kobiety i Temari. Zdawał sobie sprawę, że darzył ją zbyt ciepłymi uczuciami, tym bardziej, że oboje byli z innych wiosek - ale nie potrafił tego przerwać. Nie chciał tego przerywać. Teraz, zdając sobie sprawę, że przebywa ona w towarzystwie Inuzuki - był tak piekielnie zazdrosny, że to aż bolało. To była nowa sytuacja, to on zawsze z nią przebywał. Mimo tego, że kumplował się z Kibą i często razem wyrywali dziewczyny, obiecał sobie, że jeśli skrzywdzi on No Sabaku gorzko tego pożałuje.
- Czekasz z tutaj na kogoś? - usłyszał za plecami głos swojego najlepszego przyjaciela, na którego przeniósł swoje spojrzenie. Chouji wszedł na pole treningowe drużyny dziesiątej z szerokim uśmiechem na ustach. Było to dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że wczoraj śmiertelnie się pokłócili.
- Na kogokolwiek, prawdę mówiąc - odparł z rozbawieniem, zaś Akimichi wskoczył na gałąź tuż obok niego. Usłyszał głębokie westchnięcie przybysza, który z zachwytem wpatrywał się w pobliską łąkę. Nara również spoglądał w tamten punkt, tyle, że z wyraźnym znudzeniem. Kompletnie nic nie zaciekawiło go w owym miejscu.
- Nie kłam. Czekałeś tutaj na nią, bo miałeś nadzieję, że przyjdzie.
Uniosł brwi, przenosząc na Choujiego zszokowane spojrzenie. Zauważył też, że jego mimika twarzy kompletnie się nie zmieniła - był nadzwyczajnie spokojny. Skąd on niby wiedział, co dzieje się w sercu Nary? Skąd wiedział, skoro nawet on sam nie był tego do końca pewien? Przyjaciele.
- Może.
- To się nie doczekasz, bo widziałem ją przed kilkoma minutami z Kibą - mruknął z delikatnym rozbawieniem w głosie. - Rozumiem, że to jest powód twojego cudownego humoru? - dodał pytająco, widząc rozwścieczoną minę Shikamaru. Kiedy pozwolił na to, by Akimichi czytał z niego jak z otwartej księgi?
- Nie wiem skąd pomysł, że nie mam humoru - burknął tak ponuro, jakby właśnie umarła jakaś bliska mu osoba. - Kiba to tylko jej przyjaciel.
- Nie wątpię, nie wątpię - westchnął Chouji, klepiąc Narę po ramieniu. - W porządku, też jestem zazdrosny, kiedy widzę Yuugao w towarzystwie kumpli z ANBU.
- Przestań to porównywać, bo to kompletnie inna sytuacja - odparł z wyraźną ironią w głosie. - Jesteś zapatrzony w kobietę, która ma cię w dupie. Zachowuje się jak, za przeproszeniem albo bez niego, dziwka. Z Temari jest inaczej. Mam ochotę ją przelecieć, ale nie zrobię tego z impulsu, bo cholernie mi na niej zależy. A już na pewno nie dam sobą pomiatać żadnej kobiecie - prychnął z rozgoryczeniem, choć spodziewał się, że zdenerwuje tym swojego przyjaciela. Ku jego zdziwieniu, Chouji nawet się nie odezwał. Zazwyczaj stawał w obronie członkini ANBU, niezależnie od tego, czy zasługiwała na krytykę czy nie. Shikamaru osobiście nie cierpiał tej kobiety, przez to, jak traktowała Choujiego. Nie zachowywała się na tyle dojrzale, na ile nakazywał jej wiek. Wręcz przeciwnie, Nara byłby skłonny stwierdzić, że to co stało się między nią a Akimichim, było jak najbardziej zaplanowane.
- Nie powinieneś martwić się tym, co stało się między mną a Yuugao. To mój problem - zaznaczył już na początku, jednak nie dał Narze nawet sekundy na odpowiedź. - Zależy, brawo. W końcu przyznałeś to przed samym sobą, a to już spory krok. Teraz tylko weź się w garść, zanim to Kiba sprzątnie ci ją sprzed nosa - mruknął spokojnie, na co Shikamaru głęboko odetchnął. Tematu swojego przyjaciela i jego ukochanej już nie poruszył, a jeśli chodziło o jego i Temari... czuł, że Chouji ma rację. Tak, to prawda. On, największy leń z Konohy musiał w końcu ruszyć tyłek i zacząć walczyć o pierwszą kobietę, na której na prawdę mu zależało.
Tak. Cholernie zależało mu na Temari.


***


Od dwóch godził siedziała z Kibą u Hany. Musiała przyznać, że chcąc nie chcąc bardzo polubiła ową dziewczynę i po raz kolejny miała zamiar ostrzec Kankurou przed tym, że jeśli ją skrzywdzi, to jego własna siostra mu tego nie wybaczy. Ponadto, nauczyła się od niej wielu pożytecznych, medycznych technik. Nie mogłaby od razu zacząć pracować w szpitalu, ale z pewnością mogłaby pomóc komuś w terenie, a to już wielka zaleta. Jeśli chodzi o Kamatari, siostra Kiby uznała, że łasica jest okazem zdrowia. Wszystko układało się całkiem w porządku, dopóki brunet nie wyszedł na chwilę tuż po tym, jak przyszedł po niego Shino.
- Kiba naprawdę cię polubił. Od wczoraj nie potrafi znaleźć sobie innego tematu niż impreza, a pamiętajmy, że nie wytrzeźwiał przynajmniej do ósmej rano - uśmiechnęła się medyczna, opatrując właśnie łapę jakiegoś małego psiaka. Temari westchnęła, sprawdzając, czy dobrze opatrzyła swojego małego, szczekającego pacjenta.
- Widać nasi bracia mają słabość do pięknych kobiet - zauważyła, wiercąc spojrzeniem dziurę w plecach Inuzuki. Kobieta wydała się dość inteligentną personą, więc zrozumienie tej aluzji nie powinno stanowić jakiejś nadzwyczajnej trudności. W tym samym czasie, w którym Hana z pewnością układała dla siebie jakieś skomplikowane wytłumaczenie, ona zaczęła myśleć o Kibie. To prawda, wczoraj próbował ją pocałować. A, kiedy dzisiaj ponownie się spotkali, był niezmiernie kochany. Rozumiała się z nim praktycznie bez słów, co mogło być spowodowane ich podobnymi charakterami. Oboje uwielbiali wrzeszczeć, ale mimo to byli również w jakiś sposób rozgarnięci i inteligentni. Jak na razie zdążyła także pojąć, że lubią głównie te same rzeczy. Problem w tym, że ona nie traktowała Kiby jak potencjalnego kandydata na chłopaka. Nie chodziło o to, że bała się tego, że mogłoby im się nie ułożyć. Ba, nie chodziło nawet o to, że coś jej się w nim nie podobało - bo było całkowicie przeciwnie. Ona po prostu nie potrafiła pozbyć się zarówno z serca, jak i z umysłu pewnego pana o nazwisku Nara. Powoli, ale nadzwyczaj słusznie dochodziła do wniosku, że czuje do niego coś więcej niż zwyczajną sympatię, czy też - czasami - antypatię. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, a obojętność. A, skoro ona za nic nie potrafiła być w stosunku do niego obojętna, to czy to mogło już coś oznaczać?
- Jeśli chodzi o Kankurou, to mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - z rozmyślań wyrwał ją głos nowej koleżanki, która właśnie odkładała szczeniaka do koszyka. Zaraz potem obróciła się w jej stronę, ściągając z dłoni rękawice lekarskie. - Wydał mi się naprawdę miły, kiedy spotkałam go w Ichiraku. Siedział sam, więc zagadałam..
- Przestań mi się tłumaczyć - przerwała z rozbawieniem Temari, od razu delikatnie się uśmiechając. - W porządku, mój brat może się spotykać z kim chce. Tym bardziej, że jesteś naprawdę fajną dziewczyną, tylko.. - zatrzymała się na chwilę, przygryzając wargę. Zastanawiała się, czy w ogóle powinna w to ingerować. Przecież związki jej brata nie powinny być jej sprawą, prawda? Nawet, jeśli on czepia się każdego faceta, który jedynie odważy się z nią porozmawiać. Cały sęk w tym, że on kiedy już wtrącał się w jej sprawy sercowe, robił to z dobrej woli. A ona, zamierzała teraz powiedzieć coś, co mogłoby zepsuć wszystko pomiędzy nimi.
- Tylko? Dalej, możesz skończyć - zapewniła, uśmiechając się delikatnie. Wyglądało na to, że robi to szczerze.
- Podejrzewam, że ty go nie zranisz. Problem w tym, że to nie musi działać w dwie strony - westchnęła, opierając się dolną częścią pleców o białą półkę, zawaloną różnymi lekami. - Znam swojego brata i wiem, jak traktuje kobiety. Po prostu na niego uważaj, dobra?
- Próbujesz mnie przed nim ostrzec? - Zapytała z cwaniackim uśmiechem, pozbywając się ze swojego kucyka gumki do włosów. No Sabaku westchnęła po raz kolejny, kręcąc niechętnie głową na swoje zachowanie.
- Jestem wyrodną siostrą, co? Powinien mnie wydziedziczyć - cmoknęła, unosząc znacząco palca ku górze. Hana parsknęła śmiechem, więc najprawdopodobniej wcale nie straciła humoru. - Zaczynam wątpić w swoją inteligencję. Mój brat w końcu trafił na dziewczynę, która ma coś w głowie, a ja ją przed nim ostrzegam. Chore.
- Nieco - skomentowała cicho Inuzuka, podchodząc nieco bliżej Temari. Nadal miała taki miły wyraz twarzy, jak na samym początku. Kunoichi z Suny podziwiała ludzi, którzy z natury byli mili. Często trudno jej było uwierzyć w ich dobre intencje, głównie przez to, że sama nie potrafiła być kochana. A przez to znała ludzi, którzy doskonale umieli udawać. - Ale w porządku, rozmawiałam z Kankurou. Widzę, że się o niego martwisz - uniosła z rozbawieniem brwi - więc zaręczam, że długo rozmawialiśmy. Powiedział mi o tym, jak traktuje większość dziewczyn, o systemie PPP, o tym, że nigdy nie myślał o poważniejszych związkach. Umknęło mi coś?
Temari przez chwilę czuła się po prostu zszokowana. Więc lalkarz przyznał się przed nią do całej swojej przeszłości, mówiąc nawet o tym nędznym systemiku? Była zaskoczona, ale jak najbardziej pozytywnie. Przez moment przeszło jej nawet przez myśl, że powinna go przeprosić, ale takie słowo przechodziłoby jej przez usta zdecydowanie zbyt długo.
- Nie, to chyba wszystko - wydusiła po dłużej chwili.
- Ta rozmowa zostanie między nami, nie ma się co martwić - obiecała Hana, puszczając w jej stronę perskie oko. - Dziękuję, że byłaś wobec mnie fair. - Dodała cicho, na co No Sabaku jedynie kiwnęła głową. Właśnie zrozumiała, że w słowach "Hana taka nie jest", które usłyszała dzień temu kryło się coś więcej. Wyglądało na to, że Inuzuka była pierwszą damą, która rzeczywiście zawróciła jej bratu w głowie.
Nie zdążyła już nic odpowiedzieć, bo do pomieszczenia jak oszalały wpadł Kiba. Był tak zadyszany, że przez chwilę wahała się, czy to jemu nie będzie potrzebna pierwsza pomoc.
- Cholera, Hokage potrzebuje drużyny ósmej na jakąś misję. Mamy się u niej stawić jak najszybciej - westchnął ze zrezygnowaniem, patrząc na nią w stanie kompletnego rozgoryczenia. Uśmiechnęła się pokrzepująco, kiwając ze zrozumieniem głową.
- W porządku, sama trafię do domu.
- Chyba żartujesz - żachnął się. - Nie po to tutaj biegłem, żeby teraz pozwolić ci iść samej. Odprowadzę cię - wyszczerzył się, teraz dla odmiany - uradowany. Pokręciła głową i popatrzyła porozumiewawczo na Hanę, która zaraz poleciła jej iść. Ściągnęła więc fartuch i rękawice, odkładając je w odpowiednie miejsce.
- Widzimy się niebawem, mam nadzieję - rzuciła Hanie na pożegnanie, po czym razem z mężczyzną wyszła z gabinetu jego siostry.
Szli pustym, długim korytarzem w całkowitej ciszy. Nie wiedziała, czemu wiecznie rozgadany Kiba po prostu milczy, a jeśli chodziło o nią... zastanawiała się nad tym, co usłyszała od dziewczyny swojego brata. Co, jeśli Kibie rzeczywiście zależało? Nie chciała robić nadziei żadnemu facetowi, od czasu Isao. Na chwilę podniosła głowę, by móc na niego spojrzeć. Szedł obok, nieco zamyślony, ale nadzwyczajnie spokojny. Mięśnie jego twarzy były wyraźnie pogrubione, więc albo zbyt intensywnie się nad czymś zastanawiał, albo był zdenerwowany. Powstrzymała się przed głębokim westchnięciem i ponownie wbiła wzrok w swoje buty.
Krok.
Cisza.
Krok.
Kim był dla niej Kiba?
Krok.
Shikamaru.
Krok.
Czy ona się zakochała?
Krok.
Byli już coraz bliżej wyjścia.
Krok.
Mężczyzna zakasłał.
Krok.
Szczeknięcie psa.
Krok.
Nara.
Krok.
Zaczynała się porządnie irytować.
Krok.
Pieprzony, leniwy dupek.
Krok.
Dlaczego był dla niej tak ważny?
Krok.
O czym myślał Inuzuka?
Krok.
Byli coraz bliżej wyjścia.
Krok.
Zatrzymała się. Spojrzała na zdjęcie, które wisiało na ścianie. Nie słyszała żadnych kroków, więc stwierdziła, że mężczyzna również się zatrzymał. Z zaciekawieniem wpatrywała się w zdjęcie, na którym wraz z Haną stało kilka osób - Kiba, Hinata, Shino, Chouji, Ino i on. Shikamaru. Zrozumiała, że najwyraźniej mieli wspólnie do wykonania jakąś misję, którą warto było upamiętnić. To psychiczne, że miała do niego taką słabość. Ona, kobieta, która mogła sobie owinąć wokół palca każdego faceta, którego chciała. Wystarczyło się tylko ruszyć. Jednak, z nim było inaczej. Zarówno teraz, jak i wcześniej. Od chwili ich pojedynku utkwił jej w pamięci, od tamtej pory każde ich kolejne spotkanie polegało na wzajemnym dogryzaniu sobie, choć w głębi się lubili. Jak miała to zmienić? Zamiast zachować się dojrzale i dać mu do zrozumienia, że jest nim zainteresowana - robi mu chore sceny zazdrości na imprezach i wyzywa go od szowinistycznych świń. To takie logiczne, że aż wcale.
- Temari? - usłyszała zachrypnięty głos mężczyzny, jednak nie odpowiedziała. - Temari? - Nie dawał za wygraną, więc spojrzała na niego dość niechętnie. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie - był chyba zły. Nic nie mówiła, oczekując na jego pytanie, które niewątpliwie chciał zadać.
- Czy ty go kochasz? - Zapytał cicho. W pierwszej chwili kompletnie go nie zrozumiała, otwierając oczy tak szeroko, jak tylko potrafiła. Co proszę?
- Kogo?
- Shikamaru. Kochasz go? - Ciągnął twardo, przeszywając ją wzrokiem na wylot.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co odpowiedzieć. Na początku chciała to obrócić w żart i wyśmiać. Następnie pojawił się pomysł, w którym nawrzucałaby mężczyźnie za takie chore domysły i żeby jeszcze bardziej upewnić się w swoim kłamstwie, zwyzywałaby Narę. Jednak, była kolejna opcja, która przyszła najpóźniej. Gdy jej rozsądek uciekł gdzie pieprz rośnie, a organizm przestał się wzbraniać. Gdzieś tam z głębi nadeszła inna odpowiedź, bardzo niejasna dla niej samej, ale właściwa.
- A co to znaczy kogoś kochać? - zapytała po dłuższej chwili, ponownie przenosząc wzrok na zdjęcie. Dokładniej mówiąc, na bruneta, który stał po prawej stronie. Jak zwykle uśmiechał się w ten swój leniwy, kpiący sposób. Nawet nie zauważyła, że na chwilę zapadła między nimi nieznośna cisza, którą przerwał Inuzuka. Zamiast odpowiedzieć, ominął ją i oparł się o ścianę, tuż obok zdjęcia. Była pewna, że zrobił to tylko po to, by złapać z nią kontakt wzrokowy. Teraz dla odmiany lekko się szczerzył, co już bardziej do niego pasowało.
- Yhm, mamy dwa punkty widzenia, bo ja jestem facetem. Ale z mojej strony miłość to coś naprawdę wyjątkowego. Nie wolno jej mylić z żądzą seksualną, bo to by do niczego nie prowadziło - zacmokał, a ona wywnioskowała, że mówił to z własnego doświadczenia. Czyżby miał już za sobą związek oparty na seksie? Która z przyjaciółek Risou była tą szczęściarą?
- Czekaj, spróbuję zgadnąć... Nana?
- Trafiłaś, ale nawet nie pytaj - westchnął, na co posłała mu pełen rozbawienia uśmiech. - Faceci, to faceci. Lubią się chwalić, że zaliczyli sporo lasek. Ale kiedy pokochają którąś naprawdę, są w stanie oddać za nią życie. Za nic nie pozwolą jej obrażać, a co dopiero krzywdzić. Nie da się nie zauważyć tego, że się kogoś kocha. Jesteś w stanie poświęcić dla tej osoby wszystko i przyłapujesz się na tym, że myślisz o niej w każdej wolnej chwili. To jak uzależnienie. - Wzruszył ramionami.
Przypatrywała mu się z mieszanką szoku i zadowolenia na twarzy. Nigdy nie spodziewałaby się po Kibie takich słodkich gadek. Rzeczywiście, miał podejście do kobiet, ale usłyszeć od niego słowa płynące prosto w serca? To chyba bezcenne, więc mogła się uznać za niezłą szczęściarę.
- Kiba romantykiem. Kto by pomyślał?
- Teraz ty wiesz - poruszył brwiami w charakterystyczny dla siebie sposób, nadstawiając dla niej swój łokieć. Cieszyła się, że nie zmusił jej do odpowiadania. Prawdę mówiąc, sama nie znała tego szczerej odpowiedzi. Złapała go pod ramię, uśmiechając się perliście.
- I niech tak pozostanie. Chodźmy, bo się spóźnisz.
Zaraz potem ruszyli do wyjścia w całkowitej ciszy, zapominając o tym, co stało się przed chwilą. Przynajmniej na pozór.

*******************************************************************
Jezuuuuuuuuuu, przepraszam was. Nie dałam rady tydzień temu.

Szkoła wysysa ze mnie życie. To napisałam w weekend i nawet nie zdążyłam sprawdzić, przepraszam więc z góry za błędy. Jezz, wracam o 17, trening, w domu jestem tak 18:30, w miarę ogarnięta jestem o 19:30, mam po cztery sprawdziany dziennie i szlag mnie jasny trafia,  z niczym nie wyrabiam. Bywa, że nawet nie wchodzę na kompa w dzień.

Ale rzecz jasna przy blogu zostaję. Co najwyżej notki moogą pojawiać się co dwa tyg, o ile nie będę wyrabiać.

I wasze również niebawem nadrobię, obiecuję. Z tego co wiem, nowości są u zakręconej i meaghan, nie? Dziewczyny, przeczytam jak tylko odrobinę czasu wynajdę. Cholerna szkoła.

15 komentarzy:

  1. U, Shikamaru przyznał się przed samym sobą - dobry ruch xd No więc, ciekawe, jak będzie zdobywał Temari. A Kiba podejrzanie się zachowuje...
    Szkoła? Tak, potrafi przytłaczać, więc zrozumiem, jak rozdziały będą się pojawiać trochę rzadziej.
    Jeszcze tylko zaproszę do mnie :)
    Pozdrawiam
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Jestem zainteresowana oceną Twojego bloga, który na Krytyce Dla Odważnych znajduje się w wolnej kolejce. Tematyka - me gusta, więc jeśli jesteś chętna to odpisz pod kolejką. Będziesz wtedy pierwsza.
    Pozdrawiam,
    Midori

    http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. [Blog dodany do Katalogu, pojawi się w Aktualizacji 027]

    Tajemniczy Ogród

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie powinnam przeprosić, że tak późno, no ale też nie wyrabiam. Dobra, więc ta.... cholera brak mi słów szczerze. Powiem tyle notka fenomenalna, i zgadzam się z Magudą, to już jakiś postęp jak przyznał się, że mu zależy. Nie będe długo pisać. Jak napisałaś tą notkę w 2 dni, bez sprawdzania... wow, szok. Pierwsze, żadnych błędów nie widziałam, a po drugie długość notki, wiem że większość ci już to mówiła, ale ja powtórze jest niesamowita. Nie wiem czy moja partówka, była aż tak długa. No i nie mogę się juz doczekać Konohy. Zastanwia mnie jedna rzecz. Pisałam to już jednej dziewczynie. Chodzi mi o to, że jeśli Shika przyznał się że mu zależy, Tem może nie to że dopuszcza ale tak też jej zależy, to mnie zastanawia jak chcesz to ciągnąć przez 3 serie. Nie wątpie, że wpadniesz na jakiś genialny pomysł. Nie, żeby bylby to zły pomysł, i od razu mówie, że będe czytać, nawet 10 seri. Nie wiem czy to w ogóle ma jakiś sens. Dobra kończe, czekam na info o nexcie, trzymam kciuki i nie przejmuj się, mogą być nawet raz w miesiącu byle by były. No i powodzenia z nauką. Jak byś potrzebowała jakieś pomocy to znasz moje gg. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhhhhhhhhh, mam pomysły, mam. Bo raz, że oni wcale tak szybko razem nie będą, ot. Dwa, że miłość jest przeplatana z problemami :D Szczególnie w anime o ninja, także planuję 3 serie, mam pomysły, ale nie wiem czy dotrwam. Postaram się. ;)

      Usuń
    2. Nie wątpie :) Mam nadzieje,że tak. Będe trzymać kciuki

      Usuń
  5. Jak to dobrze, że dla mnie szkoła się skończyła *_* Cześć, jestem Chan Lee znana jako fanka wszystkiego związanego z mangą ;> Trafiłam na twój blog, przeczytałam rozdziały i muszę przyznać, że bardzo mile mnie zaskoczyłaś ^^ Oho, teraz Shikamaru musi się bardzo postarać, by zdobyć serce Temari :D Uwielbiam tą parę... Twojego bloga dodaję do linek i obiecuję go regularnie odwiedzać :P zapraszam do mnie chce-tu-zostac.blogspot.com - piszę co prawda o anime Fairy Tail, ale komu szkodzi zawrzeć przyjacielskie stosunki z blogami o innej tematyce? ;d A Naruto jest u mnie na drugim miejscu mojej listy :* Pozdrawiam, życzę dużo weny i cierpliwości oraz wytrwałości względem szkoły ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak szczerzę to nie mogę darować Shikamaru tego, że przespał się z Warui. I wcale nie dlatego, że uważam to za coś koszmarnie złego, bo w końcu wolny jest, ale że zachował się jak ostatni hipokryta. Trudno, i tak go uwielbiam.
    śmiesznie też wyszło, że Temari nie zaprzeczyła tym domyśleniom Shikamaru. Bardzo podobał mi się poranek z Kankuro i Temari: urocza to była scenka. Ja w ogóle lubię te wszystkie wzmianki o tym, jakim oni są fajnym rodzeństwem.
    Jak zawsze mi się podobało i przeczytałam szybciej niż bym tego chciała.
    Pozdrawiam i czekam na nn.

    * Za jakoś tego komentarza odpowiadają moi nauczyciele, którzy wyprali mi mózg.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brakuje linku do KDO. Dodaj go w ciągu kilku dni, w przeciwnym razie będę zmuszona odmówić oceny tego bloga.
    Pozdrawiam,
    Midori z Krytyki Dla Odważnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, jestem tak zafascynowana Twoim blogiem, że nawet nie wiem od czego zacząć komentarz :O więc może od...
    Jestem Chusteczka_aha, na Twoje cudo wpadłam zupełnie przypadkowo, pod wpływem nudy przeszukując linki do ciekawych blogów (swojego nie posiadam, więc nie obarczę Ciebie dodatkowym złodziejem czasu xd). I Bóg mi świadkiem, że od dawna nie czytałam tak genialnego opowiadania! A czytam dość sporo blogów! No i strasznie się cieszę, że piszesz o ShikaTema; kiedyś (kiedy jeszcze smoki żyły..) prowadziłam blog o tej tematyce i znałam kilka innych o niej, ale to było ok.3 lata temu i od tamtego czasu, ślad o tej cudownej parze zaginął w moim życiu... i na szczęście powrócił w dniu dzisiejszym ;)))
    A więc przeczytałam wszystkie notki z zapartym tchem i wielkim uśmiechem na ustach, a niektóre teksty i sytuacje wywoływały u mnie napady śmiechu niekontrolowanego. Dziewczyno, jedno jest pewne - poczucia humoru Ci odmówić nie można xd Co do stylu pisania, to również mi się podoba, jest lekki i prawie (z małymi wyjątkami) bezbłędny, no i przyjemnie się czyta te Twoje wypociny ;D
    Ogólnie zarys fabuły mi się też bardzo podoba, głównie ze względu na moją ukochaną parę, ale były też zgrzyty, które mi nie przypadły. Jak np. Shikamaru, który lekkomyślnie idzie do łóżka z "damą lekkich obyczajów", delikatnie mówiąc. Albo gra w butelkę - rozumiem ideę wprowadzenia jej, ale mimo wszystko uważam pomysł za tandetny.
    Z pozytywów, to najbardziej podobała mi się rozmowa Temari z Choujim. Wgl to jak go wykreowałaś mi się podoba, taki wujek dobra rada trochę ;p a już szczególnie ujęła mnie jego przyjaźń z Narą - to, że czyta z niego jak "z otwartej księgi".
    I rozmowa Kiba&Temari też fajna: "A co to znaczy kogoś kochać?" i Inuzuka w słodkim wydaniu; fajne i zmusza nawet trochę do refleksji :O
    I mogłabym jeszcze długo wymieniać, ale wtedy mój komentarz chyba przerósł by długość Twoich notek (która jest obłędna! - podziwiam), więc na tym skończę ^^ dodam tylko, że rozwaliłaś mnie piosenką "Skin on Skin" - nie słyszałam jej już wieki i teraz nie mogę przestać odtwarzać <3
    Pozdrawiam!

    PS jeśli jest taka możliwość, to informuj mnie o nowych notkach na gg: 1048346 :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Na www.krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com wystawiona została ocena Twojego bloga.
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę powiedzieć CI jedno: doskonale wcieliłaś się w charaktery opisywanych postaci. Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, czy czasem już Ci tego nie napisałam, ale przez moje ostatnie zamotanie i brak czasu tak mam. A teraz gorączka myślenia nie ułatwia. Ok, a więc do rzeczy: Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa jak teraz potoczą się sprawy pomiędzy Shikamaru i Temari, gdy wreszcie oboje zdali sobie sprawę, że jednak coś do siebie czują. Ogólnie muszę Ci pogratulować sceny, w której Shika przyznaję, że jest o nią zazdrosny. Cudowny, chyba jeden z moich ulubionych momentów. I wiesz, też twierdzę, że właśnie tak zareagowałaby Temari ;) Kolejny moment, który mi się spodobał, to sama końcówka. Konkretnie Kiba i jego definicja miłości. Naprawdę, Twój sposób przedstawiania sytuacji jest cudowny i mam nadzieję, że będzie taki do końca. Idę dalej nadrabiać zaległości. pozdrawiam,
    www.wa-shira.blogspot.com
    www.dreams-for.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. mam nadzieje, że te ich rozmowy z Chojim i Kibą coś zmienią i w końcu będą razem :D super ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no nie... Teraz to ty mi musisz takiego Kibę do domu kupić! Niech mi tylko do snu śpiewa, a będzie idelany *.*
    Wybacz, że nie będę dokładnie komentować każdego rozdziału, bo rozpiszę się na końcu.
    Ale o Kibie wspomnieć musiałam <3

    OdpowiedzUsuń