środa, 28 stycznia 2015

Nowe dziecko!

   Domyślam się, że ,,rychło w czas" powróciłam, ale jednak!

    Miałam zacząć SasuSaku wcześniej, strona spokojnie czeka od dwóch lat, ale niestety wyszło tak, że natrafiłam w życiu prywatnym na sporo przeszkód i musiałam je pokonywać.
    Teraz trwa pozorny spokój, a poza tym - SasuSaku i ShikaTema są kanonem! <3
    Wena naszła mnie na nowo, całą historię mam dokładnie obmyśloną i tym razem nie ma szans, żebym zniknęła z jakiegokolwiek powodu.

   Przedstawiam wam - Im right here. Forever!

 
,,   Sakura: Przeciętna dziewczyna z Tokio. Dobra uczennica, odwiecznie otoczona przyjaciółmi. Ambitna, niezainteresowana - jak dotąd - płcią przeciwną. Całe życie poświęciła na naukę, byleby spełnić swoje marzenia i zostać prawnikiem. Teraz, po pięciu latach studiowania na Columbii (Liga Bluszczowa, USA) powraca do rodzinnego miasta, a jej życie odwraca się do góry nogami.


   Sasuke: Doświadczony, bogaty 23-latek, pochodzący z Tokio. Dupek. Jego żywot nigdy nie był prosty - od zawsze musiał zmagać się z wieloma problemami: śmierć rodziców, brat w więzieniu, warta kilka miliardów firma na głowie. Nigdy się nie poddaje, wytrwale dąży do wyznaczonego sobie celu. Prowadzi dwa życia, choć ledwo daje radę je łączyć. Raz piekielnie bogaty właściciel Uchiha Company, a raz otoczony znajomymi współwłaściciel klubu nocnego.


   Opowieść o niespotykanej, zapierającej dech w piersiach przyjaźni.
   Opowieść o bezwarunkowej, choć trudnej miłości.
   Opowieść o nieustannej walce, pewności siebie i wytrwałości w dążeniu do celu.
   Opowieść o ,,Ekipie z Rendanu".
   Opowieść o Sakurze i Sasuke."




Mam nadzieję, że się tam zobaczymy!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Damn, przedłużenie zawieszenia.

Stało się oczywiście to, czego obawiałam się najbardziej. Ze względu na szkolę i moje chore zapierniczanie kompletnie straciłam - na chwilę obecną - zapał do pisania ShikaTema. Jest to jeden z tych paringów, do których po prostu konieczna jest wena i ogromne chęci, w innym wypadku wszystko zaczyna wychodzić nie tak, jak powinno.

Nie odzywałam się, ale praktycznie cały lipiec przesiedziałam na wakacjach - trochę w Niemczech, trochę nad morzem. Nie wiem też, czy nie pojadę lada dzień do Hiszpanii, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę blogów, ale cóż - staram się korzystać, póki można.

Strasznie was za to przepraszam. Oczywiście nie zamykam bloga - mam zamiar w wakacje do skutku wyszukiwać ich wspólnych zdjęć, oglądać odcinki z nimi i tym podobne, w poszukiwaniu natchnienia. Miejmy tylko nadzieję, że wena wróci :)

Jeśli nadal czekacie, to chcę wam powiedzieć, że jesteście niezastąpieni.

A w ramach, miejmy nadzieję, jakiejś rekompensaty - chciałam zaprosić na swojego nowego bloga. Będzie opowiadał o losach SakuSasu, czyli o paringu, którego fanką jestem od zarania dziejów i już chyba do końca pozostanę. Stąd wiem, że tego bloga, jeśli już rzucam się na głęboką wodę z tworzeniem go, nie porzucę.

Zachęcam nawet anty-fanów Sakury. Może jednak nie będzie tak źle? ;))

Z góry informuję, że akcja nie będzie toczyła się w realiach świata Naruto, a w naszym świecie, w Tokio. Bohaterowie z kolei będą wam dobrze znani ;)

Aktualnie blog jest jeszcze w rozsypce i go buduję. Nie jestem pewna, kiedy pojawi się prolog, no.

Tymczasem: uwierzcie, że wiele bym dała, żeby wróciła mi wena na ShikaTema, ponieważ nienawidzę zawodzić tych, którzy na mnie liczą. Staram się, jak mogę, ale pisanie po prostu nie idzie - otwieram worda i po trzech godzinach mam dwa zdania, więc, to po prostu bezsensowne. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, poza tym - coś czuję, że i tak wrócę do tego bloga, pewnego dnia.

Link do nowego bloga: http://im-right-here-forever.blogspot.com/ - póki co jest tylko świetne logo i szablon, zrobione przez kochaną Akemii, ale niebawem - miejmy nadzieję - pojawi się prolog. :)

piątek, 8 marca 2013

ZAWIESZENIE.

Przepraszam was, ale po prostu muszę. I to nie tak, że się wybielam - dzisiaj weszłam na kompa pierwszy raz od trzech tygodni, a jestem tak zmęczona, że tylko dodaję tą notatkę i idę kimać.

Przepraszam, muszę naprawde skupić się na szkole, zaraz mam testy, rekrutacje i takie tam, a musze walczyć o punkty, żeby się do wymarzonej szkoły dostać.

Bloga zawieszam najwyraźniej tak do wakacji... no może do czerwca, bo wtedy już będzie trochę luzu.

Jeszcze raz przepraszam i dziękuję wam <3 Za wszystko. Jesteście najlepsi.

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 8: Przyjaciel.



Podciągnęła nogi pod brodę, czoło opierając o zimną szybę. Wczorajsza rozmowa z braćmi wzbudziła w niej jeszcze więcej wątpliwości. Po raz pierwszy w życiu nie wyciągała żadnych wniosków, nie wiedziała jakiej rady udzielić i nie zastanawiała się nad ewentualnymi rozwiązaniami. Jednym słowem, czuła najzwyklejszą pustkę.
Sasuke wrócił do wioski i jak dotąd wiedzieli o tym jedynie nieliczni: Naruto, Tsunade, Gaara, Kankurou, Mizukage i rada Konohy. Doradcy Hokage zgodnie twierdzili, że przyjęcie Uchihy na powrót do wioski będzie niczym strzelenie gola samobójczego. Inne kraje zdecydowanie nie byłyby w stanie zaakceptować tego, że przestępca rangi S i były członek Akatsuki tak po prostu będzie mógł wznowić karierę dobrego shinobi. Jej także się to nie uśmiechało. Szczerze wątpiła w to, by ot tak mógł się zmienić i zapomnieć o swojej chorej zemście.
Jedynym powodem, dzięki któremu Tsunade udało się wywalczyć swego rodzaju "proces" dla właściciela sharingana, była jego pomoc. Powiadomił wioskę o kolejnym planie Madary. Okazało się, że staruch po odejściu Obito stał się na tyle zdesperowany, że po raz kolejny użył Edo Tensei na członkach Brzasku, jednak tym razem nieco ulepszył to jutsu. W jaki sposób? Tego nie wiedział nawet sam Sasuke. Piąta przez swoją litość i nachalne namowy Uzumakiego, zgodziła się poczynić kolejne kroki w tej sprawie. Stąd spotkanie z Gaarą i Mizukage. Wiedziała, że aby Uchiha mógł zostać w wiosce, większość Kage musi się na to zgodzić. I była naprawdę sprytna, zapraszając akurat Kazekage i Mei Terumi. Ten pierwszy od zawsze chciał pomóc Sasuke, bo w pewnym sensie dostrzegał w nim starego siebie. Z kolei Mizukage - z tego co opowiadał wczoraj jej brat - miała najzwyczajniejszą w świecie słabość do przystojnych chłopców. Parodia.
Jakby z tym było mało problemów, pozostawał temat Tenten. Temari od rana dzwoniła do niej już dwa razy, ale rozmowa specjalnie się nie kleiła. Brunetka starała się przekonać No Sabaku, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ta wiedziała, że to było kłamstwo i wielokrotnie starała się namówić przyjaciółkę na spotkanie, odwiedziny, cokolwiek - jednak kunoichi Liścia wzbraniała się przed tym jak przed ogniem. Powtarzała, że musi przez jakiś czas posiedzieć w samotności i uporać się z problemami sam na sam. Ostatecznie Temari uszanowała jej decyzję, bo tego oczekiwałaby od najlepszej przyjaciółki, będąc na miejscu Tenten.
Rozmyślania przerwało jej donośne pukanie do drzwi. Nawet na nie nie odpowiedziała, domyślając się, że niezależnie który z braci się do niej dobija - i tak wejdzie bez pozwolenia.
- Przeszkadzam? - Usłyszała kulturalne pytanie, więc i bez rozpoznawania po głosie domyśliła się, że owym przybyszem z pewnością nie był Kankuro. Przeniosła swoje spojrzenie na młodszego brata, który frasobliwie jej się przyglądał.
- Skoro musisz - odparła obojętnie, wracając wzrokiem do przestrzeni za oknem. Sporo ludzi przechadzało się ulicami Konohy, śmiejąc się i rozmawiając w najlepsze.
Gaara chrząknął.
- Chciałbym porozmawiać - uświadomił ją już na początku. - I wolałbym, żebyś na mnie spojrzała.
Temari wywróciła teatralnie oczami, zsuwając się z parapetu. Nie miała ochoty na ckliwe, rodzinne rozmowy. Ta wczorajsza zdecydowanie jej wystarczyła i nie miała najmniejszej ochoty, by ją powtórzyć.
- O czym chcesz jeszcze rozmawiać? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach. - Znasz moje zdanie. Nie podoba mi się to wszystko - wzruszyła ramionami.
Jego mina wyglądała przez chwilę na zagubioną. Spodziewała się, że zacznie ją umoralniać bądź coś w ten deseń. Od pewnego czasu Gaara lubił bawić się w psychologa, co wychodziło mu nawet nieźle, dopóki nie zaczynał przesadzać. Do pewnych spraw nie powinien się był wtrącać, nawet będąc Kazekage.
- Nie chodzi mi o Sasuke - zaprzeczył, unosząc ręce w obronnym geście. - Rozmawiałem z Kankurou.
Poczuła się zbita z pantałyku. Co miał piernik do wiatraka? W porządku, ona też często rozmawiała ze starszym bratem, ale nie miała w zwyczaju się tym chwalić. Przeciwnie, momentami wolałaby ukrywać, że cokolwiek ją z nim łączy. Wzięła głęboki wdech.
- Co nadzwyczajnego ci powiedział, że do mnie przybiegłeś?
Gaara posłał jej spojrzenie pełne politowania. Dopiero w tej chwili domyśliła się, dlaczego akurat do niej przylazł i zaczynał temat tak wymijająco.
- Co ci nagadał? - zapytała, wyraźnie niezadowolona ze swojego odkrycia. Nie lubiła, gdy bracia wtrącali się w jej sprawy. Od zawsze byli nadopiekuńczy, ale od śmierci ojca stali się po prostu nie do zniesienia.
- Martwi się o ciebie.
- Nic nowego - prychnęła donośnie, klnąc w duchu na wścibstwo swoich najbliższych. - Więc o co chodzi?
Gaara jakby nabrał pewności siebie. Zawsze dziwiła się temu, że z taką łatwością przemawiał do ludzi, a miał spory problem w poważniejszych rozmowach z bliższymi.
- Całowałaś się z Narą. W twoim przypadku świadczy to o tym, że ci na nim zależy - zauważył. - A nie powinno - dodał ciszej.
Zmrużyła powieki. W tej chwili miała wielką ochotę iść do drugiego pokoju i skopać Kankurou raz, a porządnie. Skąd on w ogóle wiedział o takich rzeczach?
- Czy on za mną łazi? Śledził mnie przez okno, zamontował podsłuch w kolczyku, wynajął detektywa? - Jej głos był na tyle przesiąknięty ironią, że sama się zdziwiła. - Jeśli już cię to tak interesuje, całowałam się też z Kibą i Naruto. To sprawia, że musi mi na nich jakoś wyjątkowo zależeć? Graliśmy w butelkę - wyjaśniła. Nigdy nie sądziła, że będzie się tłumaczyć z czegoś takiego i ostatecznie nie powinna. W końcu przysłowie mówiło, że tylko winny się tłumaczy i zazwyczaj się z tym zgadzała.
- Co nie zmienia faktu, że do Nary masz słabość - stwierdził spokojnie.
Rozchyliła usta, nie wiedząc jakimi słowami wyrazić swoje poddenerwowanie.
- Nawet jeśli, to moja sprawa - zauważyła. - Te wasze rady mnie irytują. Niedługo uznacie za stosowne porozmawiać ze mną o zabezpieczeniu. Bezpieczny seks i te sprawy - wywróciła teatralnie oczami, mając serdecznie dość tego teatrzyku. To, z kim się spotykała i na kim jej zależało zdecydowanie nie powinno zaprzątać głowy jej braci. Sama wystarczająco dobrze potrafiła się tym zająć i chyba nawet oni zdawali sobie z tego sprawę.
- Tak czy owak, pamiętaj, że za kilka dni wracamy do Suny. Tego nie zmienisz - odparł nieco współczująco, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Nienawidziła, gdy ktoś się nad nią litował i tego nie oczekiwała.
Zagryzła wargę, zastanawiając się, czy nie powiedzieć za dużo. Gaara już kierował się do wyjścia, jednak nim nacisnął klamkę, zebrała się na odwagę.
- Skoro Kankurou tak bardzo martwi się o to, z kim się spotykam - zawiesiła głos. - To może zapytaj go, czy czasem nie chciałby ci powiedzieć czegoś o sobie.
Ugryzła się w język, choć było już za późno.


***


Wczorajszy dzień spędzony z Temari nie pozwalał mu zasnąć. Całą noc wyobrażał sobie, jak pięknie wyglądała z Asumą na rękach. Doszedł nawet do wniosku, że jakimś dziwnym trafem wyobrażał sobie, że w przyszłości będzie w ten sam sposób zajmowała się jego synem. Czy to nie zadziwiające? Był w niej zakochany. Po raz pierwszy doświadczał tego uczucia. Ilekroć znajdowała się w pobliżu, nie potrafił utrzymać dystansu. Pragnął jej dotykać. Mógłby słuchać jej głosu całymi godzinami i nadal by mu się nie znudziło, choć bywała irytująca. Momentami w jej towarzystwie trzęsły mu się dłonie, a to tylko i wyłącznie z jednego powodu - chciał, żeby ten wulkan emocji wybuchający w takich chwilach w jego organizmie, po prostu zgasł. Jeszcze nigdy nie udało mu się nad nim zapanować, a przecież był shinobi.
Wyjątkowo dzisiejszego dnia przypomniał sobie, że przez ostatnie dni zaniedbywał swoich przyjaciół. Nie chodziło tylko o Choujiego, ale o całą resztę. Ostatni raz widział Ino na imprezie Uzumakiego, a rozmawiał z nią w dniu, w którym rodzeństwo z Suny przybyło do Konohy. Pluł sobie za to w twarz i zmusił się do tego, by odwiedzić ją w kwiaciarni.
Ziewając niemalże co minutę, kierował się ulicami do domu państwa Yamanaka. Cały czas błagał los o to, by Ino nie robiła sobie porannych wycieczek po wiosce. Miała co prawda zajmować się pilnowaniem Gaary, ale wątpił, by wytrzymała w jego towarzystwie więcej niż dwa dni.
Zgadł.
Dostrzegł wychodzącego z kwiaciarni Lee, który pomachał przyjacielsko w jego stronę.
- Uważaj - ostrzegł, zerkając przez ramię na budynek, z którego przed chwilą wyszedł. - Ino jest wściekła na cały świat.
Shikamaru pokiwał głową, domyślając się, o co mu chodzi. Yamanaka miała skłonność do wyżywania się na innych. On i Chouji wiedzieli o tym lepiej, niż ktokolwiek. Problem w tym, że skoro była taka wściekła, musiała mieć ku temu jaki powód.
- Jakoś sobie z nią poradzę - odparł, zerkając na bukiet róż, które członek drużyny Gaia trzymał w prawej dłoni. Wskazał na nie głową. - Dla kogo? - zapytał z zaciekawieniem, wsadzając dłonie do kieszeni.
Lee natychmiast się rozchmurzył. Wyprostował się z godnością, rozglądając się początkowo na boki. Nara nie uważał, iż to, że tak martwi się o to, że ktoś może usłyszeć odpowiedź tak bardzo go martwi, nie jest dobrą oznaką.
- Nana - odparł.
Shikamaru powstrzymał się od jęknięcia. Spodziewał się, że jego wybranką nie będzie nikt zachwycający, ale Nana była najgorszym z możliwych wyborów. Była typową dziewczyną na jedną noc, która bawiła się większością facetów. Wątpił, by Lee był na tyle ostrożny, żeby się w niej nie zakochać. Samo to, że kupował dla niej kwiaty, nie świadczyło o tym najlepiej.
- Nie obraź się, ale wątpię, że Nana jest odpowiednią dziewczyną dla ciebie.
Lee żąchnął się i odwrócił głowę w bok.
- Neji i Tenten już mi to mówili. Pozwól jednak, że sam ocenię, kto jest dla mnie dobry - mruknął z naciskiem. Shikamaru już miał zamiar odpowiadać, ale jego znajomy pociągnął swoją wypowiedź. - A teraz wybacz, spieszę się.
Nara westchnął, nie odpowiadając. Ninja ulotnił mu się z oczu, pozostawiając po sobie jedynie zapach róż. Wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę z tego, jak nieprzewidywalna czasem jest miłość. Ruszył wolno w stronę kawiarni i tuż po jej otworzeniu, nie mógł powstrzymać zdziwienia.
- Zrobiłaś tutaj czwartą wojnę shinobi - ocenił, rozglądając się po pomieszczeniu. Na podłodze leżało mnóstwo ziemi, potłuczonych doniczek, a także kwiatów sztucznych. Ino siedziała na krześle i próbowała uspokoić swoje zdenerwowanie. Nara wątpił, iż to Lee tak ją zdenerwował. - Co się dzieje?
Podszedł do niej powoli, omijając po drodze wszystkie przeszkody. Przykucnął przy jej krześle i bez zastanowienia złapał obie dłonie kobiety. Początkowo próbowała się wyrywać, ale ostatecznie dała sobie z tym spokój.
- Ino?
Zagryzła wargi, odważając się na to, by w końcu spojrzeć mu w oczy. Nie był w stanie na sto procent ocenić, czy płakała, ale tak wyglądała. Jej oczy były delikatnie zaczerwienione, a tęczówki błyszczały.
- Nic mi nie jest - odparła wymijająco, zdobywając się na delikatny uśmiech. Zlustrowała go spojrzeniem. - Wyglądasz tragicznie. Spałeś w nocy?
Parsknął z rozbawieniem, zdając sobie sprawę, że niezależnie od humoru, kobieta cały czas była tą samą osobą. Pokręcił przecząco głową. Nie zamierzał jednak dać za wygraną.
- Próbowałem, ale się nie udało - mruknął, mocniej ściskając jej drobne ręce. Starała się unikać jego spojrzenia, co ani trochę go nie uspokoiło. Coś było nie tak. - Przecież cię znam. Powiesz mi, co się stało, czy już mi nie ufasz? - poruszył charakterystycznie brwiami, żeby ją sprowokować. Od zawsze uważał, że wszystkie kobiety są kłopotliwe. Ino i Temari stały na samym początku jego długiej listy. Obie potrafiły doprowadzić go do białej gorączki, a mimo to nigdy nie potrafił ich opuścić. Sam dążył do tego, by wcześniej umrzeć na zawał serca, albo z nerwicy.
Yamanaka westchnęła.
- Drużyna ósma wyruszyła wczoraj na misję. Mają odnaleźć ludzi Madary i wykraść im zwoje, które będą chociaż trochę mówiły o jego planach dotyczących wojny - odpowiedziała, mocniej zaciskając piąstkę w jego uścisku. - Wiesz, jak silni muszą być ludzie Madary, którzy są w posiadaniu takich informacji.
Zmarszczył czoło, kiwając niepewnie głową. Zrozumiał, że bardzo się martwiła, tylko nie wiedział dlaczego. W końcu misje były normalną częścią życia każdego shinobi. Chyba, że chodziło jej o konkretną drużynę... drużynę ósmą?
- A powodem tego, że płaczesz w tej chwili, jest...
- Kiba - dokończyła.
W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Nara doskonale pamiętał, jaki związek tworzyli jeszcze do niedawna Inuzuka i jego przyjaciółka. Chłopak był pierwszą prawdziwą miłością dziewczyny, jeśli z kolei chodziło o niego - Nara nie mógł tego rozszyfrować. Gdyby teraz spotkał go na ulicy, wpieprzyłby mu nie tylko za Ino, ale również za całą sytuację z Temari. Sytuację, o której w tej chwili powinien powiedzieć Yamanace, ale nie zamierzał tego robić. Wyglądała na wystarczająco dobitą.
- Myślałem, że między wami wszystko skończone - odrzekł w końcu, odgarniając dłonią grzywkę z jej twarzy.
Ino parsknęła śmiechem bez cienia wesołości i pokręciła głową, gotowa do tego, by po raz kolejny wybuchnąć płaczem.
- Czy w tej chwili myślisz o tym, że Temari niebawem wróci do Suny, czy o tym, by ją pocałować?
Nara rozchylił wargi, nie wierząc w to, co słyszy. Jakim cudem kobiety zawsze były świadome tego, czego mężczyźni dostrzec nie potrafili? Ba.
Wydawało mu się, że Ino była bardziej pewna jego uczuć, niżeli on sam.
- Ja...
- Przestań - przerwała, prychając niczym rozzłoszczona kotka. - Nie tylko ja dostrzegam to, w jaki sposób na nią patrzysz. Próbujesz oszukać samego siebie? - rzuciła prosto z mostu.
Te słowa zadziałały na niego niczym kubeł zimnej wody. Miała rację. Cały czas myślał o Temari, czuł jej zapach i słyszał głos. W tej chwili najbardziej chciał być przy niej. Nawet raz nie przeszło mu przez myśl to, że ona prędzej czy później będzie musiała opuścić Konohę. Nie chciał o tym myśleć, bo bał się stracenia jej.
- Nadal nie rozumiem, co te dwie sprawy mają wspólnego - zdefiniował. Nawet, jeśli uważany był za najmądrzejszego faceta w wiosce, to w sprawach damsko-męskich był kompletnym ignorantem. Chciał dać jej jakąkolwiek radę, ale nie potrafił.
- Jak to co? Nawet, jeśli nie powinnam go kochać, nie mam na to żadnego wpływu - odpowiedziała cicho, w momencie, w którym po jej policzku poleciała samotna łza. - Był tu dzisiaj rano. Prosiłam, żeby nie podejmował się tej misji, ale mnie nie słuchał. Powiedział tylko, że rozłąka lepiej nam zrobi.
Nara nie czekał na nic więcej. Przytulił ją do siebie najmocniej, jak potrafił i pozwolił, by wypłakała się w jego ramię. Jedyne, za co nienawidził w tym momencie samego siebie to to, że wiedział o pocałunku Temari i Inuzuki, ale był zbyt wielkim tchórzem, by jej to powiedzieć.
To się nazywa prawdziwy przyjaciel.

-----------------------------------------------------------------------------------

Jeśli ktoś tu nadal jest, to pięknie wam dziękuję za wytrwałość. Rozdział miał być przed świętami, ale ze względu na to co pisałam w informacji drugiej - cóż. Potem były święta, sylwester, poprawianie ocen. Może słaba wymówka, ale teraz postaram się naprawdę mocno, by pojawiały się regularnie co dwa-trzy tyg.

PS: Uwielbiam was, ludzie! :* Czuję, że wszystkie blogi nadrabiać będę w ferie, eh.

sobota, 22 grudnia 2012

Informacja #2

Mam dziką załamkę... serio.

Otóż, przedwczoraj - miałam gotowy rozdział - ale obejrzałam sobie ostatni odcinek gossip girl na zalukaj.

Okazało się, że jakiś - za przeproszeniem - jebany haker wrzucił tam wirusa. Poszedł mój komputer, poszedł dysk twardy.

Oczywiście wszystkie dane z komputera poszły się jebać, wybaczcie słownictwo.

Ale teraz święta, więc postaram się napisać ten rozdział jeszcze raz jak najszybciej. Obiecuję. Mejbe w poniedziałek na prezent.

A teraz, korzystając z okazji: Chciałabym życzyć wam wszystkim szczęśliwych,ciepłych i rodzinnych świąt w tym roku, bo ja stety niestety rodzinnych mieć nie będę. Różne są ścieżki losu, czy jakoś tak. W każdym razie, życzę wam, żebyście wszyscy byli uśmiechnięci w zarówno przez ten piękny czas, jak i nowy rok. I ogółem, to czego tylko sobie zażyczycie.

I najlepszego nowego roku 2013! Przeżyliśmy wczorajszy koniec świata, jesteśmy fajni! :)

Do usłyszenia. Napisania. Etc.

niedziela, 2 grudnia 2012

Informacja #1

Przepraaaaaaaszam, raczej nic więcej napisać wam nie mogę. Dopiero co wróciłam, a zaległości w szkole nie dają mi żyć. Jak się nie sprężę, to ją zawalę.

Wiem, że rozdział miał być za miesiąc, ale nie dam rady - będzie w przyszły weekend, bądź ten za dwa tygodnie. Szybciej nie dam rady. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj na niego czeka.

Wasze rozdziały też obiecuję nadrobić, tylko poczekajcie troszeczkę, naprawdę nie daję rady z samą szkołą.

sobota, 20 października 2012

Rozdział 7: Asuma.



Od jego spotkania z Choujim minęło sporo czasu. Jednakże, nie zrobił nic, co byłoby w jego stylu. Zero spania, oglądania chmur czy umyślnego ukrywania się przed Tsunade. Przeciwnie, od ponad godziny stał oparty o ścianę niewielkiego, jasnozielonego domu. Z niecierpliwością czekał tam na pewną kobietę, o którą powoli zaczynał się również martwić. Ściemniło się już jakiś czas temu, a ona nie powinna poruszać się po wiosce sama. Nawet, jeśli Konoha to bezpieczne miejsce, a ona jest wykwalifikowanym ninja.
Prawie cały ten czas rozmyślał nad tym, co powiedział mu Chouji. Co do cholery powinien zrobić? To wszystko naprawdę nie było takie kosmicznie proste, jak się wszystkim wydawało. Ot, patrzyli na niego i Temari, komentując to tylko w jeden sposób. Chemia. Co ponadto?
Problemy.
Niewątpliwie, to co zdążył do niej poczuć było czymś niezwykłym. Jego uwadze nie umknął żaden szczegół z jej życia w chwilach, gdy znajdowała się nieopodal. Tyle, że to nic nie oznacza. Wiedział, że jest pierwszą kobietą, na której rzeczywiście zaczęło mu zależeć, ale to samo w sobie było idiotyczne. Pochodziła z Suny. Za niecały tydzień wyniesie się z Konohy razem ze swoim braćmi, więc ponownie straci ją na kilka miesięcy. Jaki był w tym wszystkim sens? Rzeczywiście powinien sobie pozwolić na to, żeby zbliżyć się do niej jeszcze bardziej, a potem tego żałować? Miał mętlik w głowie, jak nigdy wcześniej. Zazwyczaj wszystko miał idealnie zaplanowane, każdy szczegół składał się w logiczną całość. Tym razem tak nie było, a on musiał podjąć jedną z bardziej pochopnych decyzji w swoim życiu. Zawalczyć na przekór wszystkiemu, czy poddać się dla dobra ogółu? Banalne. Zrobić to co zawsze i posłuchać głosu rozsądku, czy tym razem stanąć po stronie serca?
- Spóźniłam się piętnaście minut, a ty nadal tu jesteś? - usłyszał na pozór obojętny głos Temari, choć w jego głębi dostrzegł nutkę zaskoczenia. Przeniósł na nią apatyczne spojrzenie, lustrując jej strój od góry do dołu. Miała na sobie luźną, czarną tunikę i białe szorty. Jej fryzyra nie uległa zmianie, wciąż wiązała włosy w cztery, wymyślne kucyki.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - wzruszył ramionami, odchodząc w końcu od zimnego muru. Swoje kroki skierował w stronę kobiety, przed którą się zatrzymał. - Nie łamiesz danych obietnic - zauważył.
Lekko uniosła kąciki ust, kręcąc delikatnie głową.
- No proszę, nauczyłeś się słuchać - westchnęła, wzruszając ramionami. Mógłby wpatrywać się w nią godzinami. Chociaż, wolałby dotykać ją godzinami, skoro już obstajemy przy tym temacie. Nie kontrolował tego, że jego tęczówki praktycznie od razu powędrowały do jej niewielkiego dekoltu czy długich, odsłoniętych nóg. To był odruch bezwarunkowy. - Ale wciąż musisz popracować nad wstrzemięźliwością.
Wrócił wzrokiem do jej przepięknych, zielonych tęczówek i parsknął śmiechem. Miała rację, jak zazwyczaj zresztą. Nawet, kiedy nie chciał pokazywać jej jak bardzo mu zależy, nie był w stanie tego robić. Jego ciało się buntowało, a ona to zauważała.
- Jesteśmy nieco spóźnieni, więc może już chodźmy - ponaglił, odwracając się na pięcie i kierując w przeciwnym kierunku. Usłyszał tylko, że kobieta prychnęła i ruszyła za nim. Noc wydawała się naprawdę ciepła, chociaż od owej dwójki zdecydowanie biło chłodem. Jak nigdy wcześniej - szli, trzymając gęby na kłódkę. To milczenie zdawało się być momentami irytujące, chociaż oboje byli zbyt zamyśleni, by się tym jakoś specjalnie przejmować.
Co jakiś czas, zerkał kątem oka na swoją towarzyszkę. To, że znowu miał ją obok wcale nie ułatwiło mu podjęcia decyzji. Wręcz przeciwnie, teraz było mu jeszcze trudniej, bo żadne argumenty nie przemawiały przeciw. Wiedział niestety, że jest to spowodowane samą jej obecnością, głosem, ciałem. Zdawał sobie sprawę, że jej cała ta sytuacja również nie jest obojętna, ale podejrzewał, że bije się z myślami dokładnie tak jak on.
- Powiesz w końcu, gdzie idziemy? - usłyszał jej lekko zachrypnięty głos. Zaraz potem kaszlnęła, jakby nie chciała dać po sobie poznać innego tonu, niż ten normalny. - Ta cisza zaczyna mnie wkurzać.
- Idziemy do kogoś, kogo chcę ci przedstawić - odparł twardo. Przez chwilę burczała coś pod nosem, kompletnie niezadowolona z tej odpowiedzi.
- Nie bądź infantylny i nie baw się w takie gierki, dobrze? - poprosiła, krzyżując ręce na piersiach. Chyba nie lubiła, gdy ktoś celowo podsycał w niej ciekawość. - Do kogo?
- Skoro już i tak noszę miano infantylnego, szowinistycznego dupka, który nie liczy się z uczuciami kobiet, pozwolę sobie dalej trzymać cię w niepewności - oznajmił, przybierając na twarz cwaniacki uśmieszek. Widział, iż po jej twarzy przeszedł cień niezadowolenia, jednak był pewny, że zmieni zdanie, kiedy tylko dotrą na miejsce.
- Wybacz moją śmiałość, niedojdo - prychnęła. - To chociaż powiedz, czy daleko jeszcze, bo będę za to niezmiernie wdzięczna.
Po raz kolejny parsknął śmiechem, nie spuszczając z niej wzroku. Była głęboko poirytowana, ale jemu ten obrót sytuacji jak najbardziej przypadł do gustu. W końcu tego właśnie oczekiwał.
- Jesteśmy na miejscu - wskazał głową wielki blok, w którym najwyraźniej mieściło się kilka sporych mieszkań. Schował ręce do kieszeni, obserwując jej reakcję. Była nieco zaskoczona, ale również zła.
- Blok? Gdybym nie wiedziała, gdzie mieszkasz, zaczęłabym się martwić, że chcesz mnie przedstawić swoim rodzicom.
- Uwierz mi, zastanawiam się kogo przyprowadzam do domu. Moja matka ma sceptyczne podejście do wszystkich dziewczyn, poza Ino - odparł obojętnie, nie zastanawiając się nad głębszym sensem tych słów. Doszedł on do niego dopiero w chwili, w której Temari odwróciła się w jego stronę, z rękami bojowo zaciśniętymi na biodrach.
- Świetnie, zachowam to sobie na przyszłość - syknęła. - Wiesz, jakbym kiedyś, jakimś chorym cudem miała zrobić na niej złe wrażenie. Na wszelki wypadek upodobnię się wtedy do twojej najlepszej przyjaciółki - dodała ironicznie, uciekając tęczówkami gdzieś w stronę księżyca. Znowu ją zirytował, a przecież miało być tak miło. Tylko, patrząc prawdzie w oczy - czy między nimi mogłoby być tak cicho i spokojnie? Oczywiście, że nie. Bo wbrew pozorom nie był takim lalusiowatym pantoflarzem jak jego ojciec, który wykonywał bez mrugnięcia okiem każde polecenie matki. Ponadto, lubił, gdy oboje sobie dogryzali.
- Nie widzę powodu, żebyś miała się upodabniać do Ino. Bądź co bądź, to z kim się spotykam, to nie interes mojej matki - spostrzegł, wzruszając ramionami i wyciągając z kieszeni jedną rękę. Rozmasował nią swój kark, który już od dłuższej chwili tkwił w tej samej pozycji. - No i bynajmniej nie zamierzam cię im przedstawiać.
Chyba właśnie spieprzył sprawę. Bo, jeśli po pierwszej części wypowiedzi wyglądała na udobruchaną, to po drugiej była już wyraźnie podminowana.
- Rusz tyłek i powiedz, gdzie mamy iść, bo robię się zmęczona - warknęła.
Wywrócił teatralnie oczami, bo nie słyszał tej śpiewki pierwszy, czy drugi raz. Zawsze starała się wykręcić w ten sposób z obowiązków, bądź danych mu obietnic.
- Trzecie piętro, mieszkanie szóste. Na samym końcu korytarza.
- Jak tracę tylko czas, to ci tego nie daruje - westchnęła, obracając się i pewnie kierując się w stronę budynku. Nawet nie raczyła na niego zaczekać.


***


Nigdy nie było tak, by mogli po prostu się spotkać i miło ze sobą porozmawiać. Więc, albo ona była jakaś zacofana, albo on był cholernie zwyrodniałym dupkiem. Rzecz jasna, istniała także możliwość, iż po prostu lubili sobie dogryzać, ale tego nie przyjmowała do wiadomości w chwili obecnej. Była zbyt zła na to, co powiedział o swojej matce i Ino. Nie chciałaby co prawda poznać póki co Yoshino, która budziła grozę nie tylko w wiosce liścia, ale... póki co nie znaczy nigdy.
Szła pewnie korytarzem na trzecim piętrze, nawet raz nie odwracając się za siebie. Prawdę powiedziawszy, średnio ją obchodziło to, czy brunet w ogóle nadążał. Chciała mieć owe spotkanie jak najszybciej za sobą i udać się do domu, a gdyby nie głupia obietnica złożona rano, teraz by jej tutaj nie było.
- Naburmuszyłaś się jak mała dziewczynka, która nie dostała lizaka. I kto tutaj jest dziecinny? - burknął, przyśpieszając kroku. Zaraz potem dostrzegła go tuż obok siebie, co wcale jej się nie spodobało. Mógłby się trzymać przynajmniej kilka metrów z tyłu.
- Przymknij się, jeśli nie masz do powiedzenia nic sensownego - poleciła, gwałtownie zatrzymując się przed drzwiami z numerem sześć. Spojrzała wyczekująco na mężczyznę, który jakoś nie palił się do tego, by je otworzyć. - Czekasz na zaproszenie, czy jak?
- Przepraszam, księżniczko - odparł z ironią, przybierając na twarz sarkastyczny uśmieszek. Widziała w jego oczach złość, co świadczyło o tym, że niewątpliwie się obraził. Jej problem polegał na tym, że był zbyt wytrwały na to, żeby tak po prostu się odczepić. To mogło okazać się dla niego zgubne.
Nara zapukał w duże, drewniane drzwi, po czym otworzył je bez żadnego przyzwolenia. Jak przystało na dżentelmena z seksistowskimi poglądami, przepuścił ją przodem. Weszła, choć jako ninja postanowiła zachować wyjątkową ostrożność. Rozejrzała się po korytarzu, który najwyraźniej miał nosić miano przedpokoju. Po chwili, ponaglana przez bruneta ruszyła przed siebie, ale nie doszła nawet do jednego pomieszczenia. Na drodze stanęła im średniego wzrostu kobieta o długich, ciemnych włosach i czerwonych oczach. Z pewnością była od nich starsza, choć nie do przesady. Wyglądała na młodszą od Kakashiego. Temari zjechała spojrzeniem nieco niżej, by dokładniej zlustrować strój prawdopodobnej właścicielki tego mieszkania. Miała na sobie obcisłą sukienkę, uwydatniającą wcięcie w talii z
niewielkim, aczkolwiek kuszącym dekoltem. Choć No Sabaku wcale się to nie podobało, w głębi duszy musiała przyznać, że kobieta była przepiękna.
- Shikamaru. Cieszę się, że już jesteś - uśmiechnęła się przemiło, wpinając sobie we włosy czarną wsuwkę. Temari uniosła podejrzliwie brwi. - Przyprowadziłeś koleżankę?
- Pani wybaczy - przerwała drastycznie, powstrzymując się od prychnięcia. - Ale nie zamierzam zabawić tutaj długo. Nie było mowy o tym, że ten dupek przyprowadzi mnie tu tylko po to, żebyśmy wzięli udział w trójkąciku z jakąś starszą kobietą. - Oznajmiła, wskazując dłonią na Shikamaru i unosząc zadziornie nos. Była zbyt dumna, by chociażby pomyśleć o tym, że to wszystko nie musi być takim, na jakie wygląda.
- Nie poznajesz mnie - skomentowała spokojnym, nieco rozbawionym tonem kobieta. No Sabaku kątem oka zauważyła również, że Nara jest zbyt zszokowany by cokolwiek powiedzieć. Wcale jej to nie zdemotywowało, przeciwnie.
- Oh, tak mi przykro - jęknęła, przygryzając ze złością wargę. - Nie mam pamięci do dziewczyn Nary, jest ich zbyt dużo. Ale z panią to najwyraźniej coś poważniejszego, skoro zechciał nas sobie osobiście przedstawić. Najwyraźniej Shikamaru, tak jak i jego najlepszy przyjaciel ma słabość do starszych pań - westchnęła sztucznie, zaś w pomieszczeniu zapadła przeklęta cisza. Jedyny mężczyzna w towarzystwie rozchylał delikatnie wargi, najwyraźniej nie dowierzając w to, że mogła zrobić taką scenę. Z kolei kobieta, przez chwilę wyglądała na zaskoczoną, aż w pewnym momencie parsknęła śmiechem. Tym razem Temari porządnie się zdenerwowała.
- O tak, zdecydowanie chodzi o coś poważniejszego - potwierdziła, nadal cicho chichocząc. Siostra Kazekage uniosła pytająco brwi, czekając tylko na to, by ta sytuacja jak najszybciej się rozwinęła. - Przepraszam, że niepotrzebnie się zdenerwowałaś. Wiedziałam o tym, że przyjdziecie, Shikamaru mi o tym wspominał. Zresztą, musiałoby mu wypaść coś naprawdę wyjątkowego, żeby mnie nie odwiedził.
Temari zaśmiała się w tak ironiczny sposób, że nawet ją poraził chłód owego dźwięku.
- No tak, ta męska żądza jest...
- Temari, zamknij się! - warknął, porządnie rozwścieczony. Dopiero teraz zaszczyciła go swoim spojrzeniem i dostrzegła, że był naprawdę zdenerwowany. O ile nie było to za słabe słowo. - Właśnie rozmawiasz z Kurenai - dodał zirytowany, krzyżując ręce na torsie. Przez moment miała wrażenie, że patrzył na nią z wyższością. I miał do tego pełne prawo, bo czuła się jak kompletna idiotka.
Z poddenerwowaniem zaczęła odgarniać ze swoich oczu nieznośną grzywkę, po czym przeniosła godne pożałowania spojrzenie na Yuuhi. Czuła się teraz taka mała, że było to dziwne nawet dla niej. Jak mogła nie poznać sensei drużyny ósmej? Przecież widziała ją podczas egzaminów na chuunina, do cholery!
- Prze...przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać - kobieta machnęła niedbale ręką, uśmiechając się po raz kolejny. Najwyraźniej nie była zła, co nie zmieniało tego, że Temari było wstyd. Zachowała się kompletnie nietaktownie. Dopiero teraz dochodził do niej cały czarny komizm tej sytuacji: ta oto kobieta wychowywała samotnie dziecko, ponieważ jej ukochany zginął w walce. Ona natomiast, powitała ją najzimniej jak tylko potrafiła, przez swoją chorą zazdrość o Shikamaru.
Z krainy rozmyślań wyrwał ją dopiero płacz małego dziecko, dobiegający z drugiego pokoju.
- Oho, Asuma się obudził - westchnęła Yuuhi, jeszcze raz spoglądając na ich dwójkę. - Idźcie do salonu, a ja pójdę do małego - zaproponowała, po czym zniknęła w tym samym pomieszczeniu, z którego wcześniej wyszła.
- Brawo, popisałaś się - skomentował cicho, aczkolwiek opryskliwie Shikamaru. Zaraz potem, minął ją bez słowa i skierował się najwyraźniej do salonu. Jeszcze przez chwilę nie ruszyła się z miejsca, rozumiejąc, że tym razem nawet nie ma prawa do tego, by rozpoczynać z nim jakąkolwiek kłótnie. Wzięła głęboki wdech i postanowiła poprawić nieco swoją sytuację. Nie chciała być z Kurenai w złych stosunkach.
Po tym, jak weszła do salonu zauważyła Narę siedzącego na kanapie. Naprawdę chciała znaleźć jakieś odpowiednie słowa, ale nie potrafiła. Tym bardziej, że mężczyzna nawet na nią nie patrzył. Jej sytuację uratowała Kurenai, która weszła do salonu z małym chłopczykiem na rękach.
- Na wszystkich poprzednich Kazekage - mruknęła, podchodząc bliżej malutkiego chłopczyka, który wesoło machał rączkami i się do niej uśmiechał. Mogłaby śmiało powiedzieć, że zakochała się od pierwszego wejrzenia. - Jaki on jest słodki - jęknęła, dając małemu złapać swojego kciuka. Jego rączka była taka malutka, że sama w sobie wywoływała na jej twarzy szeroki uśmiech.
- Widzisz, Asuma świetnie łagodzi spory - zauważyła, wyjątkowo łagodnym głosem. - Zapomnijmy o powitaniu, jestem Kurenai - przedstawiła się, wyciągając w stronę No Sabaku dłoń. Ta delikatnie ją uścisnęła i pokiwała twierdząco głową, posyłając kobiecie uśmiech. Momentalnie wydała jej się niezmiernie sympatyczną postacią.
- Temari, miło mi. I jeszcze raz przepraszam, czasami nie myślę o tym, co mówię - wybełkotała z trudem, jednak kobieta gestem dłoni zabroniła jej kontynuować wypowiedź. No Sabaku była jej wyjątkowo wdzięczna, bo nie była mistrzem w składaniu przeprosin.
- Mój syn obudził się z zamiarem spotkania Shikamaru, ale widzę, że jest bardziej zainteresowany jego towarzyszką - spostrzegła, przyglądając się swojemu synkowi, który wyciągał rozpaczliwie ręce w stronę siostry Kazekage. - Weźmiesz go?
- Mogę? - odparła natychmiast, nieco zaskoczona tą decyzją. Nie widziała siebie w roli matki, właściwie nigdy nie myślała o sobie w ten sposób. Zawsze lubiła dzieci, ale od małego była wychowywana żelazną ręką. Musiała myśleć o przyszłości, walkach, a także o swoim bracie, którego wszyscy mieli jedynie za demona. Żyła w ciągłym strachu i już wtedy obiecała sobie, że jej pociechy będą miały normalną rodzinę i kochających rodziców. - Chętnie - dodała, niepewnie biorąc chłopczyka na ręce. W praktyce nie okazało się to takie trudne jak myślała, odczuwała w tym nawet przyjemność. Maluch był wyjątkowo uroczym dzieckiem, więc polubiła go praktycznie od razu.
- Obudziliśmy cię, mały? - zapytała, patrząc w ciemne oczy dziecka. Najwyraźniej odziedziczył je po Asumie. -  Jestem Temari, przyzwyczajaj się, bo teraz będę cię odwiedzać na tyle często, na ile pozwoli mi twoja mama.
Yuuhi parsknęła śmiechem, kierując się powoli w stronę kanapy, na której usiadła. Siedziała teraz naprzeciwko niej, ale również naprzeciwko Shikamaru, który nawet nie raczył się odwrócić.
- Jadna aśka - wybełkotał chłopczyk, bo czym zaczął śmiać się w niebogłosy. Śmiechem parsknął też Nara. Temari wychwyciła z tych słów słowa "ładna laska", więc podejrzliwie uniosła brwi.
- Spędzasz bardzo dużo czasu z wujkiem Shikamaru, co? - burknęła, unosząc brwi. Asuma nadal chichotał, więc nieco mocniej go do siebie przytuliła. Już zakochała się w tym dziecku. Dopiero teraz zauważyła, że Nara raczył się odwrócić i na nią spojrzeć. Wychwyciła jego płonące tęczówki, na moment łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Zaraz potem, brunet udał, że nic się nie stało i przypatrywał się raczej Asumie.


***


Wydawało mu się, że Asuma wręcz do przesady polubił towarzystwo Temari. Mało tego, że nie chciał schodzić z jej kolan, to praktycznie bez przerwy ją obcałowywał. Oczywiście, bardzo możliwym było to, że to raczej ona cały czas całowała chłopczyka, ale niezależnie do tego, Nara uważał, że wygląda to słodko. Już od dłuższej chwili wpatrywał się w to, jak maluch wygląda na kolanach swojej nowej cioci i szczerze mówiąc, do głowy przychodziły mu najróżniejsze myśli. Nie tylko nie był już na nią zły, a wręcz podjął decyzję, o której myślał po południu. Skoro kiedy patrzył na nią, w momencie, w którym trzymała dziecko i myślał o tym, jak wyglądałaby z jego synem - odpowiedź jest bardzo prosta. Pragnął jej bardziej, niż kogokolwiek innego. Tyle, że trochę późno odważył się to przyznać przed samym sobą.
- Ugh, dochodzi dwudziesta trzecia - zauważyła Sabaku, zerkając na zegar wiszący na ścianie. - Chyba powinniśmy się zbierać. Narobiliśmy i tak za dużo kłopotu.
Kurenai parsknęła śmiechem. Wciąż była w kuchni, ale najwyraźniej doskonale słyszała te słowa. Nara nie był w stanie się odezwać, widząc, jak mały zasypia wtulony w piersi kunoichi. On sam cholernie chciałby się do niej przytulić, czy tak po prostu ją całować. Maluchy to szczęściarze.
- Chyba sobie żartujesz - powiedziała w końcu Yuuhi, wchodząc do salonu. - Asuma bardzo szybko cię polubił. Ponadto, wymęczyliście go tak, że teraz zaśnie nadzwyczaj szybko.
Temari uśmiechnęła się, wstając powoli ze śpiącym chłopczykiem na rękach. Wyglądało na to, że razem z Kurenai postanowiła zanieść go do pokoju. Odprowadził je wzrokiem, nieco zamyślony. Tak, to już chyba był najwyższy czas na wyjście. W zamiarach miał przede wszystkim odprowadzenie kobiety do domu, choć być może powinien z nią porozmawiać już dzisiaj? To wszystko było bardziej skomplikowane, niż mu się zdawało. Teraz wcale nie dziwił się temu, że Asuma za życia tak się zachowywał, chcąc poderwać Yuuhi. Nara doskonale pamiętał, jak jego sensei przychodził do kwiaciarni Yamanaki i rumienił się, gdy Ino rzucała w jego stronę dwuznaczne teksty dotyczące sensei drużyny ósmej.
Kobiety wróciły z pokoju małego wyraźnie zajęte rozmową. Był pewny, że obie przypadły sobie wzajemnie do gustu i się polubiły. Westchnął, podnosząc się niechętnie z kanapy.
- Odprowadzę cię - poinformował.
Temari przeniosła na niego roziskrzone spojrzenie, po czym pokiwała delikatnie głową. Znał ją na tyle dobrze, że był pewny, iż ten obrót spraw jej odpowiada.
- Mam nadzieję, że niebawem zobaczę was tutaj znowu. Znaczy Temari, bo Shikamaru i tak jest tutaj codziennie. - Machnęła ręką, posyłając obojgu pełne rozbawienia spojrzenie. Nara miał ochotę coś powiedzieć na ową złośliwość, ale się powstrzymał. Chyba po raz pierwszy był poddenerwowany tym, że ma odprowadzić Temari do domu.
Po wyjściu z domu Yuuhi, dłuższą chwilę szli w całkowitej ciszy. On dlatego, że nie wiedział jak rozpocząć rozmowę bez kłótni, a No Sabaku była wyraźnie zamyślona.
- Przepraszam - wybełkotała. - Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak zaraz zawadiacko się uśmiechnął.
- Daj spokój. Mieliśmy zapomnieć o tym powitaniu, cała reszta wyszła świetnie. Asuma cię polubił - zauważył, dostrzegając na jej twarzy promienny uśmiech. Więc naprawdę, ta straszna, złośliwa i cyniczna kobieta miała jakąś słabość.
- Jest pierwszym chłopakiem, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia - zaszczebiotała, co było do niej dość niepodobne. - Tylko popatrz, co się ze mną dzieje - wskazała z rozbawieniem na swoje ciało, a jego tęczówki praktycznie od razu powędrowały w stronę piersi. Cholera. Powinien teraz zrobić krok w tył i nie dać zabrnąć swoim myślom tak daleko, ale to nie było takie proste.
- Naprawdę ładnie z nim wyglądałaś - rzucił, niby od niechcenia. Dostrzegł, że znowu się uśmiecha i praktycznie od razu postanowił, że częściej będzie ją zmuszał do odwiedzania Kurenai, jeśli później jest w takim dobrym humorze.
- Kurenai jest bardzo ładną kobietą - zauważyła cicho Temari, zerkając przelotnie na swojego towarzysza. Prawdę mówiąc, nie miał zielonego pojęcia co teraz kotłuje się w jej głowie i wolał się nad tym głębiej nie zastanawiać.
- Nigdy nie myślałem o tym, czy jest ładna. Asuma przewróciłby się w grobie - burknął z rozbawieniem. - Ale tak, chyba niczego jej nie brakuje. Ty też jesteś bardzo ładna - zauważył spokojnie.
Dostrzegł na jej twarzy zdziwienie, być może niedowierzanie. Co było nadzwyczajnego w tych słowach? Dla niego było to jasne, tak jak i dla połowy Konohy.
- Bycie miłym do ciebie nie pasuje.
Parsknął śmiechem, widząc jej pewną siebie minę. Powoli dochodzili do domu Sabaku, a on nadal nie rozpoczął żadnej rozmowy. Trudno. Najwyraźniej będzie to musiał przygotować w inny sposób.
- Wiedziałem, że polubisz Asumę. W nim każdy by się zakochał - westchnął, wywracając oczami. - Czasami jestem o niego zazdrosny. Ma lasek na pęczki - dodał z rozbawieniem, doprowadzając do śmiechu nawet ją. Był pewny, że ostatecznie dzień mogła uznać za udany, bo dawno nie widział jej tak pozytywnie nastawionej do świata.
- Fakt - potwierdziła, zerkając niepewnie w stronę swojego domu. Wyglądała na niepewną i wystraszoną, kiedy patrzyła w okno, w którym świeciło się światło. - Gaara wrócił - wyjaśniła.
On również miał nieodpartą chęć, by spojrzeć w tamtą stronę. Nie podobało mu się to, że Tsunade rozmawiała z dwoma innymi Kage w ukryciu przed Raikage i Tsuchikage. Coś było tutaj nie tak, ale on nigdy nie pochwalał pochopnych metod piątej.
Cały czas wpatrywał się w Temari, która w końcu przeniosła na niego swojego spojrzenie.
- Dziękuję, to był świetny dzień - zapewniła i szybko, jak po prostu, pocałowała go w policzek. Był zbyt zszokowany tym gestem, by cokolwiek powiedzieć, więc po prostu odprowadził biegnącą kunoichi wzrokiem. Nie ruszył się nawet długo po tym, jak kobieta zniknęła za drzwiami. Złapał niepewnie za swój policzek.
Cholerna, wyjątkowa kobieta.


***


Nim weszła do domu, była wyjątkowo poddenerwowana. Co prawda, dzień mogła jak najbardziej zaliczyć do udanych. Mały Asuma najprawdopodobniej miał być odtąd jej oczkiem w głowie, bo naprawdę go pokochała. Zawsze mówiła, że myślenie o dzieciach przyjdzie później i nie widziała się w roli matki, aczkolwiek dzisiejszego wieczora wszystko się zmieniło.
Teraz jednak ciekawość zżerała ją ze środka. Gaara w końcu wrócił z tych tajemniczych spotkań z Mizukage i Hokage. Gwałtownie otworzyła drzwi i wpadła do środka. Natychmiast poczuła na sobie spojrzenia braci. Starszy siedział przy stole i był czymś wyraźnie zaniepokojony, zaś Kazekage stał obok niego. Jak zwykle, był nad wyraz spokojny.
- Czuć ten entuzjazm w domu z powodu powrotu Gaary - zironizowała. - Co się stało?
Mężczyźni wyglądali na wyjątkowo poważnych. Prawdę mówiąc, zaczynała się domyślać co jest nie tak. To bardzo możliwe, że jej poranna rozmowa z Kankurou i te domysły, które wtedy pojawiły się w jej głowie były bardzo prawdopodobne.
- Musimy poważnie porozmawiać - odparł młodszy z braci.
Przez chwilę patrzyła w jego oczy, chcąc coś z nich odgadnąć. Potem jednak, przeniosła swój wzrok na drugiego brata. Na twarzy Kankurou nie było krzty pozytywnego nastawienia, więc sytuacja musiała być poważna.
Miała rację. Stąd ta impreza.
- Sasuke wrócił do wioski - stwierdziła. - I bynajmniej nie przyniósł dobrych wieści - dodała.
Jej bracia byli co najmniej zszokowani jej słowami.


*********************************************************************

No, to jest. Przepraszam... bloga prowadzę nadal, ale co poradzić? Ja nie mam nawet na szkołę czasu, wkuwam i wkuwam, a i tak oceny są takie sobie. Codzienne treningi grupy tanecznej, ciągłe sprawdziany i sprawy samorządu (radzę wam, żebyście nie przyjmowali posady przewodniczącego klasy, a już tym bardziej przewodniczącego SU).

I jeszcze się tłumaczę. Winny się tłumaczy! ;<

Zresztą, o kolejnych nowościach od początku października nikt mnie nie informował, co? ;> Wy też chyba macie teraz mniej czasu.

Niemniej jednak, miło, że nadal mnie ktoś czyta.

I teraz jedna z gorszych wiadomości - następny rozdział dopiero za MIESIĄC.

Otóż wyjeżdżam na trzy tygodnie i to jeszcze w czasie szkoły, podziękujcie moim rodzicom za troskę i obóz taneczny, który przełożyli z wakacji. Bo chcieli wtedy ze mną wyjechać.

Jasna cholera. Mogę wam też narobić nadziei, że zdążę go dodać do przyszłej środy, jakimś cudem - ale z pewnością będzie krótszy, niż poprzednie.

To tyle. Życzę miłego dnia i obyście mieli mniej pracy ode mnie :)